Mariusz Wlazły wrócił do gry!

No to teraz zostało nam już tylko wyczekiwanie Misia Winiarskiego.  

Kontuzja i późniejsza rehabilitacja, a tym samym nieobecność na parkiecie Wlazłego trwały tak długo, że w pewnym momencie przestałyśmy już zupełnie ogarniać upływający czas. Najstarsi górale twierdzą, że przerwa w grze trwała prawie pół roku. Wierzymy im. Wreszcie jednak nastał dzień powrotu. Mariusz powrócił na hit kolejki, mecz na szczycie PlusLigi, w którym jego Skra Bełchatów pokonała stosunkiem setów 3:1 Jastrzębski Węgiel. O pierwszej szóstce mowy oczywiście jeszcze być nie mogło, ale zdrowia i sił na kilka epizodycznych wejść i pierwsze , cytując klasyka, jakże ważne, trzy punkty starczyło.

- Cieszę się, że mogłem wreszcie zagrać i pomóc kolegom. Ciężko mi ocenić, w jakiej jestem dyspozycji. Mam nadzieję, że z upływem czasu będzie lepsza. Trenowałem przez dwa tygodnie i na razie stać mnie tylko na takie krótkie wejścia na boisko - ocenił swój występ po meczu Wlazły.

Kolejną możliwość oceny swojej dyspozycji Mariusz będzie miał już w środę podczas przyspieszonego meczu czwartej kolejki przeciwko Zaksie Kędzierzyn Koźle. A przyspieszenie owe, jak zapewnie się domyślacie, spowodowane jest udziałem mistrza Polski w klubowych mistrzostwach świata, które ruszą już 3 listopada. Entuzjastycznym ostrzeniu sobie przez nas pazurów towarzyszy żal i ubolewanie, że w kadrze Skry na turniej na pewno nie znajdzie się jeszcze Michał Winiarski. Na tym froncie bez zmian - Misiek wróci najwcześniej w grudniu. Buu.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.