Jaki naprawdę jest Kimi Raikkonen?

I kto będzie za nim płakał  w Ferrari?   

Zimny, opanowany, zamknięty w sobie introwertyk. Człowiek jednej miny, oszczędny w słowach, zblazowany i znudzony. Z przedłużającym się ostatnio niemiłosiernie ''dniem złej fryzury''. Takie wyobrażenie o fińskim kierowcy ciągnie się za nim tak długo, jak blond kudły za jego czapką (tak, my wciąż i znowu i ciągle o tych włosach). A jaki jest naprawdę? Nieco światła na tę zagadkową sprawę rzuca kierowca testowy Ferrari, Marc Gene, który komentując odejście Kimiego z teamu zdradził przy okazji, że mimo oficjalnego entuzjazmu w związku z przybyciem Fernando Alonso, zespół tęsknić będzie za z pozoru skrytym, a może nawet nieco gburowatym Finem.

- Jeśli chodzi o osobowość, Kimi jest wyjątkowy. Zawsze był taki, jaki jest, a ściganie się w Formule Jeden w ogóle go nie zmieniło. Mam z nim bardzo dobre relacje, często razem jadamy. Jest jednym z tych ludzi, z którymi można porozmawiać o różnych rzeczach, nie tylko o naszej pracy. Wszyscy będziemy tęsknić za nim, gdy rozpocznie się nowy sezon - skomentował z nostalgią Gene. I u nas też tak jakoś tak sentymentalnie się zrobiło.

No i oczywiście nie może się obyć bez okolicznościowego bonusu filmowego. Dziś mamy dla Was prehistoryczny materiał z cyklu ''ciacha w sytuacjach nietypowych''. Nie jest to, co prawda, Kimi Raikkonen rozłupujący arbuza lewą brwią , ale zawsze coś. A konkretnie Iceman w swoim środowisku naturalnym - na lodzie. Młody, świeży, rumiany.

To były czasy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.