Już jutro o 16.30 w półfinale nasi wielcy - dosłownie i metaforycznie - bohaterowie zmierzą się z Bułgarami. Choć oczywiście życzymy im jak najlepiej, a dotychczasowe występy mogły nas natchnąć jedynie wiarą, nadzieją i miłością, to, rzecz jasna, nerwów nie brakuje. Tym bardziej, że siatkarze nawet na tej imprezie pokazali, że lubią wzbudzać ekscytację, niepewność, czy nawet silne wzburzenie, trzymając publiczność w napięciu i przed telewizorami niemal do ostatniej piłki. Wczorajszy wyjątek tylko potwierdza regułę.
A tymczasem przyjrzyjmy się naszym jutrzejszym rywalom: na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie zajęli 5. miejsce, innych ich świeższym sukcesem był brązowy medal mistrzostw świata w 2006 roku. Ich największa gwiazda to Matej Kazijski, tegoroczny MVP Ligi Światowej, a na co dzień były już kolega Michała Winiarskiego z Trentino. Kazijski wygląda tak:
Gdzie mu tam do naszych misiów.
Pomijając jednak na razie względy aparycyjne, my obstawiamy zwycięstwo Polski, nawet jeśli ''tylko'' 3:2. A wówczas już co najmniej srebro w kieszeni. A jak daleko zajdzie polska ekipa Waszym zdaniem?