Podsumujmy więc za pomocą minimum słów i maksimum zdjęć najważniejsze wydarzenia czwartkowego wieczoru pełnego emocji.
1. Po pierwsze : LECH . Nic nie pomogła zmiana trenera i piłkarze Lecha wciąż brzydzą się banalnymi rozwiązaniami typu: szybko objąć prowadzenie, a potem kontrolować grę. Obeznani w sztuce suspensu bardziej niż w taktycznych zawiłościach, lepsi w konstruowaniu napięcia niż konstruowanie akcji ofensywnych, Lechici wciąż pouczają nas, że bramka jest okrągła, i dopóki piłka w grze... I za to właśnie ich lubimy, bo podczas ich meczów nie da się nudzić. Chociaż nie... właściwie to nudziłyśmy się przez całe 90 minut, tylko jakoś już tego nie pamiętamy...
Po drugie : Ku naszej wielkiej radości, okazało się, iż nasz ulubiony model Stefano Mauri...
...POTRAFI GRAĆ W PIŁKĘ . Co więcej, zdobył dla swojego Lazio gola na 3:0 w meczu z IF Elfsborg. Odetchnęłyśmy z ulgą, poczucie bowiem, że wielbimy modela, a nie piłkarza wprawiało nas w poczucie nieznośnego moralnego relatywizmu.
Po trzecie : Werder Brema. Tak, wiemy, że futbol kazachski nie stoi może na najwyższym poziomie, ale zwycięstwo 6-3 mimo wszystko imponuje. Nie wiemy niestety jaki udział w zwycięstwie Werderu miały ruchy podskórne.
Po czwarte : Dobre i złe wiadomości dla Polaków. dobra wiadomość, jest taka, że Broendby Kopenhaga wygrało 2-1 z Herthą Berlin. Nie, żebyśmy miały coś przeciwko Berlińczykom, po prostu wyciągamy z tego optymistyczny wniosek, że Legia nie odpadła z jakimiś przypadkowymi ogórkami. Z drugiej strony Galatasaray dało przykład jak się gra z Levadią Tallin:
Po piąte : Usain Bolt pobił rekord świata w biegu na 200 metrów.
Po szóste : KLATY
Ta powyżej należy do Oleksandra Matwiejewa, który nie wahał się obnażyć, mimo sromotnej porażki jakiej jego zespół doznał w meczu z Benfiką Lizbona. Podobne poświęcenie zostanie zawsze docenione na naszych łamach.