O nie! Ballack kontuzjowany!

Michael, kiedy mówiłyśmy, żebyś dał znać co u ciebie, to wcale nie o dostarczanie tak przykrych wiadomości nam chodziło.   

Ostatnimi czasy nasz ukochany Niemiec z plakatu stał się naprawdę chorowity. Czy to angielskie powietrze tak źle na niego wpływa? Czy może szkodliwość bliskiej i nieustannej obecności JT&FL? Jedno jest pewne: Micheal coraz częściej łapie nieprzyjemne dla niego i tragiczne dla Ciach kontuzje. Przypominacie sobie choćby kontuzję kostki w kwietniu ubiegłego roku, przez którą nie mogłyśmy go podziwiać przez długie 8 miesięcy? Tak, mamy na myśli tą samą, która odnowiła mu się dokładnie rok później i wyeliminowała z gry na 4 tygodnie.

Teraz być może nie jest nawet w połowie tak dramatycznie i groźnie, ale my i tak zaczynamy się poważnie niepokoić - Michealu Ballacku, drogie nasz kochany, nie tak rozpoczyna się przygotowania do nowego sezonu. Oj, co to, to nie. I choć bardzo, ale to bardzo chcemy być dobrej myśli, to niestety taki obrót sytuacji nie wróży dobrze na przyszłość i na przyszłe miesiące wytężonej pracy. W minioną sobotę, kiedy to Chelsea rozgrywała sparing w USA z Seattle Sounders (tak z tym klubem od boskiego Freddiego Ljungberga i jego majtek Calvina Kleina), jeden z naszych ulubionych pomocników "The Blues" doznał urazu - złamał palec u swojej cudownej nogi. Może się wydawać, że taki palec, to nic takiego. Ot, niegroźna kontuzja, Ciacha pocałują i szybko się zagoi. Ale kiedy mamy do czynienia z palcem od stopy, a jednocześnie od jednej z nóg, które zarabiają miliony w trzecim klubie angielskiej Premier League, to taka kontuzja to wcale nie przelewki. Micheal czym prędzej opuścił przedsezonowe zgrupowanie drużyny i udał się do Anglii, gdzie przejdzie już odpowiednią i kompleksową rehabilitację pod okiem doskonale wykwalifikowanych specjalistów.  

Jeśli jednak czekacie na druzgocący nasze wrażliwe serca wyrok lekarzy, to możecie się całkiem miło rozczarować. Otóż okazali się oni w tym wypadku wyjątkowo łaskawi i skazali nas na brak burzy czarnych loczków Ballacka na murawie jedynie przez dwa najbliższe mecze. Na dodatek, chodzi o towarzyskie mecze. Z Interem (wczoraj) i AC Milanem. Takowoż na ewentualną czarną rozpacz spowodowaną jego nieobecnością nie będzie czasu pomiędzy świeżo przeżytymi zachwytami nad ramionami Ibrahimovicia i rychłym wzdychaniem do zawadiackiego uśmiechu Ronaldinho. Najważniejsze jest jednak to, że nasz ów słodki pechowiec będzie w pełni gotów do gry na najwyższym poziomie już 1 sierpnia w spotkaniu z Reading. Uff, co za ulga...

A ty, Michealu, powinieneś się wstydzić - żeby jeszcze w wakacje dostarczać Ciachom takich powodów do zmartwień! Teraz zamiast odpoczywać i opalać się będziemy nieustannie odprawiać modły nad twoim rychłym powrotem na boisko.

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.