Ciężkie czasy nadeszły dla gwiazd futbolu, nawet w hotelu nie mogą bowiem zaznać chwili spokoju. Najpierw, piłkarze Manchesteru United cudem uniknęli śmierci, a przynajmniej traumatycznych przeżyć, kiedy to, na kilka dni przed ich pobytem w Dżakarcie, w hotelu, w którym mieli się zatrzymać, dokonano zamachu terrorystycznego. Teraz blady strach padł na zawodników Interu Mediolan i, o ile to w ogóle możliwe, na ich (a przede wszystkim naszego) ukochanego trenera - Jose Mourinho.
Otóż przebywający właśnie na zgrupowaniu w Los Angeles mistrzowie Włoch w sobotę zostali, wraz z pozostałymi gośćmi, ewakuowani z hotelu. Oficjalnie podano, że powodem był alarm przeciwpożarowy, jednak nieoficjalnie amerykańskie media spekulują, iż przyczyną mógł być telefon o podłożonej w hotelu bombie. Na szczęście, telefon okazał się być jedynie głupim żartem i prócz kilku chwil stresu nikomu nic się nie stało.
Któż jednak mógł wpaść na tak głupi pomysł i niepokoić zawodników Interu? Podejrzewamy, iż mogli to być albo fani drużyny meksykańskiej, z która Włosi mieli zmierzyć się w niedzielę, albo też jakaś amerykańska psychofanka, która w taki sposób chciała wywabić piłkarzy z hotelu i raz jeszcze nacieszyć oczy ich widokiem (bo chyba na autograf, w takich okolicznościach, raczej nie było co liczyć).
W każdym razie cieszymy się, że cała historia zakończyła się szczęśliwie i żałujemy tylko, że nie mogłyśmy zobaczyć miny Jose - z pewnością byłby to bezcenny widok.
bint