Pierwszy raz na najwyższym stopniu podium Marka Webbera ucieszył nas niezmiernie nie tylko dlatego, że jest on niekwestionowanym misterem mokrego kombinezonu, a oprócz tego świetnym kierowcą i zwycięstwo mu się zwyczajnie należało, ale dla takiego wybuchu radości w wydaniu Australijczyka po przekroczeniu linii mety warto było kibicować Markowi. Cóż to się w tym kokpicie działo, cóż za spazmy, co za szał co za pał. Miła odmiana po tym co ostatnio usłyszałyśmy przez team radio w wydaniu Webbera.
Który-to-już-raz beznadziejny wyścig zaliczył Robert Kubica tudzież jego bolid/opony/wszystko. Już nam klawiatura odmawia posłuszeństwa. Który-to-już-raz-a-konkretnie-drugi zanotował pewną wpadkę także nieszczęśnik Adrian Sutil, który przeżył deja vu ubiegłorocznego wyścigu w Monako, gdzie szanse na historyczne punkty dla Force India zrujnował incydent z Kimi Raikkonenem. Ooops, he did it again. Dać mu karę trzech przejazdów przez boksy. Bez kasku.
Ostatni raz w wyścigu Formuły 1 najprawdopodobniej wystartował broniący, tudzież rozwalający na bandach barw Toro Rosso Sebastien Bourdais. Otóż już przed wczorajszym Grand Prix spekulowano, że jeśli rozczarowujący na całej linii Francuz zawiedzie i tym razem, zakończy się jego kariera w teamie. A teraz informacja najważniejsza - jeśli plotki się potwierdzą, to już w najbliższym wyścigu, a więc za dwa tygodnie, na Węgrzech, w bolidzie Toro Rosso, zamiast Sebastiena zasiądzie, tak, tak, Jaime Alguersuari! Pamiętajcie, Ciacha zawsze mają rację . Amen.
ruby blue