Paolo Maldini w Londynie?

Zła wiadomość - nie w zawodniczej roli. Dobra - nadal jako ważny element futbolowego kręgu. Jak to, po co? Dowiecie się poniżej.  

Jak dowiedziały się nasze towarzyszki broni na Wyspach, czyli Kickette , Paolo niedawno odwiedził Stamford Bridge, gdzie wspólnie z włodarzami Chelsea gawędził o swojej ewentualnej przyszłości w roli jednego z członków londyńskiego sztabu szkoleniowego. Tym samym najbardziej pożądany obecnie emeryt na naszej planecie dołączyłby do swojego byłego trenera z Milanu, Paolo Ancelottiego, który już od przyszłego sezonu będzie dowodził zastępem "Niebieskich".

Wyobrażenie sobie Maldiniego w trykocie w innych barwach, niż te czerwono-czarne, sprawia nam niemałą trudność. Nie ulega jednak wątpliwości, że ponowne pojawienie się Paolo, choćby i w zupełnie odmiennym niż do tej pory wcieleniu, napawa nas optymizmem, wiarą w dobro, pozytywną karmą i wszystkim, co może kojarzyć się z przyjemnością. 

Zupełnie inne odczucia mają natomiast zapewne fani i fanki Rossonerich. Wygląda na to, że już wkrótce Milan taki wszyscy znaliśmy i kochaliśmy pozostanie żywy tylko we wspomnieniach i ludowych przypowieściach. Prawie, bo jak zapowiada agent najgroźniejszego z wszystkich Włochów, na pewno nigdzie indziej nie wybiera się Gennaro Gattuso. Rino zapowiada, że ma swoją misję do spełnienia właśnie w Mediolanie i planuje w nim pozostać jeszcze jakiś czas.

Jak by nie było, my koncentrujemy się jednak na tych radosnych aspektach i gromkimi okrzykami szczęścia reagujemy na wieści o Maldinim. Oznaczałoby to, że długo bez niego żyć byśmy nie musiały, a  zatem i to, że w ogóle żyć będziemy.

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.