Ta ostatnia niedziela...

Dzisiaj się rozstajemy, rzecz jasna, z piłką ligową. Na szczęście, nie na wieczny czas, lecz na kilka stanowczo zbyt długich tygodni. Wiemy już, kto przyozdobił skroń mistrzowską koroną, kto dumnie wzniósł puchar w górę, a kto strącony został w otchłań niższych lig. Podsumujmy zatem piłkarski weekend po raz ostatni w tym sezonie.   

Mistrzem Polski jest Wisła. Po zaciętym wyścigu pełnym zwrotów akcji, szaleńczych gonitw i dramatycznych ucieczek, Biała Gwiazda drugi rok z rzędu sięgnęła po tytuł, zostawiając w pokonanym polu drugą Legię i trzeciego Lecha.  

Wisła gładko pokonała zaprzyjaźniony Śląsk Wrocław 2:0, a Paweł Brożek został królem strzelców. Nie do końca jednak samowładnym, koronę musi bowiem dzielić ze snajperem Legii Takesure Chinyamą. Ten ostatni strzelił w sobotę dwa gole w wygranym 4:1 meczu z Ruchem Chorzów i zrównał się ilością bramek z napastnikiem Wisły.

We Francji, festiwal nóg, klaty, rąk i całej drużyny Yoanna Gourcuffa. Jego Girondins Bordeaux przełamało wieloletnią hegemonię Olympique Lyon i przez najbliższy rok Bordeaux będzie stolicą Francji. Co ze względu na wiadomą osobę bardzo nas cieszy. Coś dla miłośniczek języka Balzaca i Zidane'a:  

Ostatni, bardzo niebieski akord sezonu rozegrał się w Anglii. W obecności niemal 90 tysięcy widzów, na legendarnym Wembley Chelsea Londyn sięgnęła po Puchar Anglii. Choć przez 20 straszliwych minut wydawało się, że i to trofeum przejdzie koło nosa The Blues. Zanim jeszcze bowiem wszyscy zdążyli wygodnie rozsiąść się na krzesełkach, Everton prowadził już 1:0 po atomowym strzale Sahy.  

Link:

Na szczęście, Drogba i Lampard pokazali, że nie na darmo nazywają się Drogba i Lampard  i nieprzypadkowo noszą niebieskie koszulki z lwem na piersi. Obaj zaaplikowali po golu i Puchar Anglii trafił do Londynu.  

Link:

No cóż, to by było na tyle, na radość ciach patrzymy przez łzy własnej rozpaczy z powodu końca sezonu. Co roku to samo i co roku nie możemy się z tym pogodzić.

rybka

Więcej o:
Copyright © Agora SA