O Pucharze Króla dla Barcelony pisałyśmy już na gorąco , prawie, że z Estadio Mestalla, teraz kilka słów należy się pozostałym bohaterom dnia wczorajszego.
Zacznijmy od naszego podwórka - Puchar Ekstraklasy zdobyły wczoraj dobrze Wam znane ciacha ze Śląska Wrocław, pokonując 1:0 Odrę Wodzisław. Jedyną bramkę strzelił Krzysztof Ulatowski. Święto popsuła nieco prokuratura, która po meczu zabrała (o ironio!) do Wrocławia po jednym zawodniku każdej z drużyn.
O wiele dramatyczniej było podczas finału Pucharu Włoch w Rzymie, gdzie Cassano wcale nie kwapił się tym razem ani do ściągania spodni, ani do strzelania bramek. Pokwapił się do tego natomiast inny amator ekshibicjonizmu Mauro Zarate, który w 4. minucie pięknym, soczystym strzałem otworzył wynik spotkania. Sampdoria w osobie nadziei włoskiego futbolu Giampaolo Pazziniego odpowiedziała w 31. minucie, i to by było na tyle. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie i musiało dojść do karnych. A w karnych, jak to w karnych - wiadomo: loteria, tańce , hulanki i swawola. Pierwszą ofiarą tejże loterii został właśnie wspomniany Cassano, którego strzał pewnie obronił bramkarz Lazio. Co się źle zaczyna, kończy się jeszcze gorzej - przynajmniej dla Cassano i jego Sampdorii i Puchar Włoch trafił w ręce ciach z Rzymu. Myślicie, że to dobry pretekst, żeby wstawić to zdjęcie?
Bo my myślimy, że tak.