Eliminacje do MŚ 2010: treningowe rarytasy

Dziś kolejna porcja śmiechów i chichów z treningów oraz standardowego szczerzenia zębów. Nie musimy patrzeć na zaspy na dworze, żeby przypomnieć sobie, o ile cięższe jest nasze życie.  

Wyjątkiem być może jest Fernando Torres. Maleńkie szparki zamiast oczu, chorobliwa niemal bladość, wymięta twarz i ogólnie bijące od niego zmęczenie to chyba znak, że ciężarna Olalla daje się chłopakowi mocno we znaki.

Powodów do zazdrości nie mamy również po przyjrzeniu się Samirowi Nasri - Boże, widzisz i nie grzmisz patrząc na te tandeciarskie platynowe pasemka! - czy Thierry'emu Henry, który najwyraźniej ze znużenia zimą udał się w sentymentalną podróż do czasów młodości , kiedy noszenie golfów było szczytem mody męskiej. 

Jeszcze gorzej i smutniej sprawa przedstawia się w wypadku naszych własnych reprezentantów. Ci, jak Ciacha, zdani na kapryśna polska pogodę we Wronkach wyglądali jak zesłańcy na Syberii.

W najdoskonalszych humorach i oprawie tuż przed swoim eliminacyjnym spotkaniem zaprezentowali się natomiast Niemcy, którzy dzielnie skaczą , biegają i występują na konferencjach prasowych. Właściwie nie możemy ich skrytykować za nic prawie - oprócz nieodżałowanej bieli włosów "Bestii" Schweinsteigera, który nie straszy już tak dobitnie jak za dobrych, starych czasów.

Swoją droga, dziwne to, ze nigdzie nie uświadczysz zdjęć przeciwników wielkich piłkarskich potęg - agencje fotograficzne nie zalewają nas raczej fotoreportażami z treningów Litwinów, Turków, czy kadrowiczów Lichtensteinu. Ale cóż, taka dola tych słabszych, mniej rozpoznawalnych i brzydszych (jako  że jesteśmy jednak polskim serwisem, nasi rodacy mają tu, mimo swej wątłej pozycji, szczególne względy). Na szczęście jednak czasem przez ten potężny zachodnioeuropejski i brazylijsko-argentyński mur przebijają się takie perełki, jak reprezentacja Kolumbii. A wtedy palce lizać.

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.