Wreszcie nadeszła ta chwila, na którą wszyscy czekali od pierwszej odsłony Ciachowej Listy Przebojów. Miliony głosów zostały przeliczone, ogromna scena wypolerowana, czerwony dywan rozwinięty, wszystkie ciacha futbolu zasiadły w równiutkich rzędach, Wy, drogie Czytelniczki przed monitorami, a kilkanaście reflektorów skierowano na sam środek sceny, gdzie za chwilę ma pojawić się zwycięzca. Najpierw jednak na środek ruszają eleganckie jak nigdy Ciacha niosąc w rękach ogromna, różową kopertę, zalakowaną lukrem. Na sali zapadła cisza pełna napięcia i wszyscy czekają na ostateczny werdykt. Ale chwila, chwila musimy się najpierw nacieszyć tym widokiem wymuskanych na dzisiejszą okazję naszych ulubieńców. Otwieramy pomału kopertę wyciągamy (różową) karteczkę z wynikami. - And the winner is....- serce łomocze nam jak oszalałe, wyniki prawie wylatują z rąk, ledwo trzymamy się na nogach, (spokojnie, to "tylko" Becks posłał nam jeden z tych swoich uśmiechów, ale skupmy się - o ile to jeszcze w takich warunkach jest możliwe), ponownie zbliżamy usta do mikrofonu i....
And Brylantowe Ciacho goes to.....Crisitano Ronaldo!!!
Wybuchają fajerwerki, z widowni niesie się dziki pisk, a Cris z dobrze nam znanym uśmiechem triumfu wkracza na scenę, by odebrać nagrodę. Tak, to było do przewidzenie, on nie wygrywa tylko tych plebiscytów, w których w ogóle nie bierze udziału. W Ciachowej Liście Przebojów jednak udział wziął i jego samochodowa wersja utworów Luisa Fonsi zebrała 23% waszych głosów. Choć Nando walczył z nim dzielnie do końca, ostateczne starcie przegrał różnicą kilkunastu głosów. Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak wręczyć zwycięzcy świecące oślepiającym blaskiem w świetle reflektorów Brylantowe Ciacho i pogratulować. Nasz muzyczny konkurs to nie byle co i triumf w nim to nie lada sukces. A oto utwór, któremu zgodnie z obietnicą namaszczamy i obdarzamy wiecznym uznaniem Ciach:
oraz premierowe wykonanie "Moody" i długo wyczekiwane "Oh yeah":
Pozostałym uczestnikom na pocieszenie i otarcie łez porażki wręczyłyśmy talerz różowych słodkich (jak my) ciasteczek. Może to nie cenne brylantowe Ciacho, ale zawsze coś. Przynajmniej mieli z czym pozować (a my okazję do uściśnięcia im...dłoni) do zdjęć fotoreporterom, by uwiecznili ich seksowne ciała w idealnie skrojonych garniturach (lub bluzach, jak w wypadku Cesca) z dodatkiem zabójczego uśmiechu i słodkiego różu. Nie trzeba chyba dodawać, że z małym dodatkiem w tym kolorze im do twarzy.
Parzcie tylko jak mało im do szczęścia potrzeba - kilka różowych ciastek...Tylko Becks wyglądał na wyraźnie niepocieszonego. Ale cóż mu się dziwić, nie dość że przez wybrania się na naszą galę bez zgody i towarzystwa Victorii będzie spał na kanapie cały tydzień, to jeszcze nie wygrał głównej nagrody. Jednak już my postaramy mu się to w jakiś sposób wynagrodzić.
AP/LUCA BRUNO
Bylantowe Ciacho rozdane, toast za zwycięzcę wzniesiony, tak więc czas rozkręcić naszą ciachową imprezę, co wziął na swoje barki boski Fabio Cannavaro spragniony zabawy jak na Włocha przystało i wyszedł na scenę. I wcale mu w tym nie przeszkodził brak umiejętności tanecznych.
A teraz wybaczcie ale musimy kończyć, Cesc niezwykle zachęcająco spogląda ze sceny w naszym kierunku. W końcu wyglądamy dziś zjawiskowo.
Marina