O krnąbrnym, czy tez wręcz chamskim zachowaniu zawodnika Chelsea wobec policjantów i areszcie za karę pisałyśmy w zeszłym tygodniu. Przypomnijmy, że gracz "The Blues", będąc podobno pod silnym wpływem alkoholu, który wypił na balu charytatywnym, zaczął rzucać przekleństwami w napotkanych po imprezie policjantów. Okazuje się, że Ashley uznał ich postępowanie wobec przyczajonych w okolicy zdarzenia dziennikarzy za bierne, co niesamowicie, podobnie jak sama obecność fotoreporterów, Cole'a rozzłościło.
Teraz już wiemy dlaczego - w następującym po licznych ujawnionych zdradach Ashley'a okresie w zeszłym roku, żona cudzołożnika, Cheryl, postawiła mu warunek, że jeśli chce do niej wrócić, musi obiecać, że nie bedzie pił i imprezował. Jak doskonale wiemy, postanowienie to obrońca Chelsea złamał, a przy okazji, chcąc ten fakt przed przebywającą w Afryce małżonką ukryć, jeszcze bardziej do rozdmuchania całej sprawy się przyczynił.
Tymczasem biorąca udział w charytatywnej wspinaczce na Kilimandżaro Cheryl mocno przeżyła wieść o kolejnym występku męża, także z tego względu, że cierpi ona na liczne dolegliwości związane z chorobą wysokościową. Wokalistka Girls Aloud najpierw zalała sie łzami, a potem, ciągle szlochając, zamknęła się w odosobnieniu. Nie pomógł fakt, że Ashley wydał oficjalne oświadczenie, w którym przeprasza za całe zajście, dziewczyna po raz kolejny wyglądała na załamaną postępowaniem ukochanego.
Nie zazdrościmy biednej Cheryl takiego męża.