Arszawin: "Otrzęsiny kota" w Arsenalu

Czyli czego udało się uniknąć Arszawinowi.   

Kanonierskie "otrzęsiny" z pewnością nie przypominają tych znanych z opowieści o "fali" w wojsku. Nie przypominają nawet tych, które większość z nas przechodziła w czasach słodkiej młodości w liceum. Pewnie dlatego, że za żadną z nas, ani tym bardziej za żadnego z poborowych, nikt nie płacił milionów funtów, a za Arszawina - owszem. Zamiast więc czołgać się w błocie, być okładanym pasami i cierpieć najwymyślniejsze tortury, Andriej, który na początku lutego przeniósł się z Zenitu St. Petersburg do Arsenalu, miał...zaśpiewać piosenkę.  W klubie jest taka tradycja, że każdy nowicjusz musi podczas obiadu przed pierwszym meczem stanąć na krześle i wykonać zadanie. Można zaśpiewać piosenkę albo powiedzieć wiersz (czyli prawie jak w przedszkolu podczas wizyty Świętego Mikołaja). Niestety Rosjaninowi nie dane było po raz kolejny wcielić się w rolę krokodyla z deszczowej piosenki. Koledzy bowiem odpuścili Arszawinowi zwyczajowy rytuał.

Dlaczego? Tego Rosjanin niestety nie zdradził. Być może, wiedząc o problemach językowych Andrieja (który podobnie do Pawliuczenki nie zna angielskiego), postanowili nie dręczyć go zbytnio? Być może jednak, co wydaje nam się bardziej prawdopodobne, znając zdolności wokalne Arszawina woleli nie dręczyć siebie.

Niestety, taryfa ulgowa na niewiele się zdała (a może właśnie przyniosła pecha). Arszawin podczas debiutanckiego meczu z Sunderlandem formą nie zachwycił i został zmieniony w 63. minucie. Może więc raz jeszcze zaśpiewać?

A poniżej Andriej w zestawieniu z wersją oryginalną. Same nie wiemy, co nas bardziej rozczula.

bint

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.