Fernando Torres u fryzjera

Czy to tam Nando "Ósmy Cud Świata" Torres ma zwykle wykonywane swoje złote pasemka? Bo to, co wiadomo na pewno to fakt, że właśnie w tym miejscu Hiszpan najseksowniej porusza ramionami.  

Trzeba powiedzieć, że film reklamowy wykonany jest metodą mocno chałupniczą, rekwizyty (na przykład peruki natrętnie wpychane przez pana fryzjera w kadr) tandetne, scenariusz opiera się na  wykonywanych z przesadą gestach i głupkowatych uśmiechach, muzyka irytuje, a to wszystko chyba po to, by rozsławić obiekt wyglądający na przydrożny zakład "U Franka", gdzie szczytem mody jest trwała ondulacja i golenie brzytwą. Niemniej, Torresowi trzeba poczytać za zasługę, że nie użycza swojej twarzy jedynie międzynarodowym megakorporacjom za ciężkie miliony euro.

Tym bardziej, że ten chłopak - tak jak zawsze, o każdej porze i w każdym otoczeniu - jest po prostu rozkoszny. Z nim pójdziemy i do, nazwanego tak roboczo, "Franka".

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.