Ciacho dnia: Bode Miller

Dziś pokazywany bardziej przy okazji upadków (tak jak wczoraj, gdy wypadł z trasy slalomu odbywającego się we Włoszech) aniżeli wyróżnień, ale nadal piękny i w tym sezonie podobno w formie - amerykański narciarz alpejski, Bode Miller.  

Kiedyś był bardzo obiecującym narciarzem, na zimowych Igrzyskach w Turynie w 2006 roku miał być objawieniem i zimowym odpowiednikiem multimedalisty Phelpsa. Mówi się , że przyczyną degrengolady Bode była kobieta, jeden z króliczków Playboy'a, przez którą uzdolniony sportowiec z potencjałem roztył się (tylko troszkę) i rozimprezował. Mógłby być ciachem z sukcesami na Igrzyskach we Włoszech, a tak - jest tylko ciachem.

I skandalistą - swego czasu wyznał, że zdarzyło mu się zaliczyć zjazd na zawodach, kiedy był pod wpływem alkoholu. Co więcej, niegrzeczny Bode zachęcał wszystkich do spróbowania tak "niezwykłych" doznań. - Ryzykujesz życie. To jak prowadzenie samochodu po alkoholu, tyle tylko że na stoku nie ma przepisów ruchu - mówił swego czasu Miller.

Ale przejdźmy do pozytywów: Bode ma 31 lat, 197 centymetrów wzrostu i naprawdę intrygującą urodę. Zanim wpadł w złe towarzystwo, zdążył jednak zdobyć wiele nagród, wyróżnień i tytułów - m.in. mistrzostwa i wicemistrzostwa świata (w slalomie  gigancie i supergigancie). W swojej ojczyźnie był nawet otoczony pewnego rodzaju kultem. Ciekawe, czy ten kult znów odżyje jeśłi Bode faktycznie powróci do formy z najlepszych lat.

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.