Przyjrzyjmy się bliżej włoskiej drużynie, jej największym ciachom, jej historii i osiągnięciom oraz jej ciachom. Czy naprawdę jest czego aż tak się obawiać? Czy lechici jednak mają jakieś szanse w starciu z zespołem z Udine?
Cóż, warto wiedzieć, że Włosi ostatni raz grali w Lidze Mistrzów sezonie 2005/06 i w tym samym roku w Pucharze UEFA - doszli wtedy do ćwierćfinału rozgrywek. W eliminacjach do turnieju ekipa Udinese z polskimi drużynami (Widzewem Łódź, Legią Warszawa i Polonią Warszawa) spotykała się trzykrotnie, każdorazowo nasze zespoły z dalszych rozgrywek eliminując. Panuje powszechna opinia, że przyszli rywale Lecha są obecnie całkiem silni, mimo niepozornego miejsca 11. w Serie A. W tym roku w fazie grupowej Pucharu UEFA udało im się wygrać między innymi z Borussią Dortmund Kuby Błaszczykowskiego. Coś nam jednak szepce, że nie będzie łatwo.
Do względów czysto pragmatycznych i zdroworozsądkowych, dochodzą także alogiczne ciachowe, głównie w postaci dwóch asów Udinese i reprezentantów Włoch, Antonio Di Natale i Fabio Quagliarelli.
Di Natale
Quagliarella
Już dziś zaczynamy więc klepać pacierze w intencji zwycięstwa Leszka nad przystojniakami z Włoch. Nie wiemy tylko na pewno, czy chcemy, by pomogły - w końcu w kolejnej rundzie(gdyby lechici jakimś cudem do niej jednak przeszli) będą już czekać sępy ze Stuttgartu lub krwiożercy z Zenit St Petersburg.
Ciemność, ciemność widzę.
olalla