Eduardo - a jednak powrócił!

Po długiej i zapewne nie do końca przyjemnej rehabilitacji, będącej wynikiem przerażającej kontuzji, jaką mogliśmy wszyscy z zaciśniętymi gardłami oglądać (pamiętacie to - "czemu ta stopa wygina się w zupełnie odwrotną stronę, niż nakazują prawa natury? "), Eduardo, chorwacki (!) napastnik Arsenalu, po raz pierwszy wbiegł przedwczoraj na boisko. Brawo!  

Pominiemy tu fakt, że po 45 minutach gry Eduardo musiał zejść z murawy z podejrzeniem naciągnięcia ścięgna - liczy się fakt, że pokrzywdzony przez los (a przede wszystkim przez brutala z Birmingham, Martina Taylora) piłkarz w ogóle do sportu wrócił. Lutowa masakra wyglądała bowiem naprawdę groźnie i, szczerze powiedziawszy, miałyśmy poważne obawy, czy da Silva jeszcze kiedykolwiek oczaruje nas błyskiem swoich kasztanowych oczu, bijącym z samego środka boiska.

Biedny, biedny chłopiec (o tak, lubimy się litować nad naszymi skrzywdzonymi ciachami), ale zarazem - jaki ładny. Witamy z powrotem - przyjemność dla Ciebie i dla nas.

Oby tylko ścięgno nie okazało się poważnie naciągnięte, bo zakrawałoby to na  ironię losu.

olalla

Więcej o:
Copyright © Agora SA