Ojciec na ratunek Boruca

Szatan w Arturze, a ojciec w Glasgow, czyli co tam słychać u naszego naczelnego skandalisty, Boruca.  

To, że u Artura nie dzieje się ostatnio najlepiej, wiedzą już wszyscy. Były nadużycia alkoholu, romanse, prowokacyjne zachowania i bramkarskie wpadki. Boruc regularnie gościł  na łamach pracy brukowej, zarówno polskiej, jak i szkockiej. W Celticu wybryki bramkarza też znalazły swoje odzwierciedlenie, wokół klubu zaczęto mówić, że Artur powinien usiąść na ławce rezerwowych, a nawet o możliwości jego odejściu z Celitcu.

Nawet pan Władysław (pozdrawiamy, pozdrawiamy), ojciec Artura, miał tego wszystkiego powyżej uszu i postanowił zrobić wreszcie porządek ze swoim 28-letnim synem. Kilka tygodni temu wyznał szkockiej prasie, że w naszego kochanego Króla Artura wstąpił szatan. "To wygląda tak, jakby szatan w niego wstąpił. Od dawna bowiem coś niedobrego dzieje się z jego życiem prywatnym " - skomentował ekscesy swojego pierworodnego. Ciacha nie zaprzeczają ani nie potwierdzają, czy Boruc zdecydował się zawrzeć pakt z diabłem, ale poprawy w sprawach osobistych, a co najważniejsze, w grze na boisku, nie widać. Senior Boruc postanowił więc, przejść od słów do czynów i przyleciał do Glasgow. "Chcę, aby Artur skupił się tylko i wyłącznie na treningu i futbolu. Ja już go przypilnuję" - oświadczył pan Władysław. I podobno wzorowo wywiązuje się ze swoich obietnic, chodzi z synem na treningi, a wieczorami trzyma go z daleka od barów. Artur, choć pewnie wolałby niańkę płci pięknej, jest wyraźnie zadowolony z wizyty rodziciela, a przepiękny uśmiech często gości na jego twarzy.

Zatem, czy Artur pod wpływem ojca z niegrzecznego chłopca zmieni się w przykładnego, dojrzałego mężczyznę? My w każdym razie, trzymamy kciuki za powodzenie misji pana Władysława. W końcu mecze naszej reprezentacji, rozstrzygające o udziale Polski w Mistrzostwach Świata w RPA, już w marcu, a my życzyłybyśmy sobie w nich zobaczyć Artura w jak najlepszej formie. A poza tym Ciachom na niczym tak nie zależy, jak na szczęściu naszych ciach. 

A jakby ktoś jeszcze był potrzebny do pomocy przy opiece nad Borucem, to, panie Władysławie, Ciacha są zawsze chętne i gotowe do poświęceń. W słusznej sprawie oczywiście. 

Marina

Więcej o:
Copyright © Agora SA