Z cyklu: Ciacho po polsku - Damian Gorawski

Kiedy inaugurowałyśmy nasz cykl o polskich ciachach zapowiadałyśmy, że będziemy prezentować Wam ciacha młode, zdolne i przede wszystkim urodziwe. Nigdy natomiast nie obiecywałyśmy, że będą grzeczne i godne naśladowania. Dziś zatem będzie opowieść o niegrzecznym chłopcu, złych kobietach, nocnym życiu Moskwy, ortalionach, złamanej karierze i o tym, że... Mama ma zawsze rację. Przed Wami Damian Gorawski.   

Urodzony i wychowany na Śląsku (dwadzieścia dziewięć lat temu), był dzieckiem z gatunku "żywe srebro".  Pseudonim z lat młodości: "Mumin". Do podwórkowych legend przeszła historia, jak egzekwując karnego trafił prosto w głowę przechodzącej nieopodal kobiety z zakupami ( coś Wam to przypomina ?) Pił spirytus. No dobra, tylko raz i podobno wyleczyło go to na całe życie z zamiłowania do alkoholu. Dziś uważany za jednego z najmodniejszych polskich piłkarzy (najwięcej na ubrania wydał 5 tysięcy dolarów w miesiącu), jako dziecko chodził... w różowym ortalionie.

Profesjonalną karierę rozpoczął w Ruchu Chorzów i tam spędził siedem kolejnych lat. Potem były dwa Mistrzostwa Polski z Wisłą Kraków, a potem... coś, co nas najbardziej interesuje, czyli szalona moskiewska przygoda. Co tam się nie działo, drogie Dziewczyny... Damian o Moskwie może opowiadać długo i barwnie: że życie zaczyna się po 22, a imprezy kończą się w południe, że stolik w klubie dla 4 osób kosztuje 2 tysiące dolarów, że szyja boli od oglądania się za ładnymi  dziewczynami (to nie trzeba się odwracać, proste?), że trzy razy ukradli mu komórkę. W tamtejszym klubie FK Moskwa układało mu się średnio - wiadomo, jak to jest z naszymi gwiazdami za granicą. Trener na niego nie stawiał, tu kontuzja, tam kontuzja, a w ogóle to Polaków w Rosji nie lubią. Efekt: 39 meczów i 2 gole, potem sezon w Szynniku Jarosławl i teraz... Damian jest wolny! Przynajmniej w sensie sportowym. Coś tam słyszałyśmy o jego możliwym powrocie do kraju, i bardzo nas to cieszy. Jest to bowiem jeden z tych piłkarzy, którzy niewątpliwie dodaliby kolorytu naszej lidze. W Rosji parodiował trenera, nie wiedząc, że ten stoi za jego plecami. Odmawiał chodzenia w klubowych dresach, bo były obciachowe. Na najnowsze dżinsy potrafi wydać kilkaset euro, by tego samego wieczora pociąć je nożem, bo wydają mu się nudne. Bywalec moskiewskiego Fashion Week, na który zaproszenia załatwia mu znajoma modelka.

A skoro już przy modelkach jesteśmy, pora na opowieść o złych kobietach. A konkretnie o byłej/niedoszłej dyżurnej WAG, Natalii Siwiec. Lojalnie uprzedzamy, że są dwie wersje tej historii - wersja Natalii, podobno całkiem ciekawa, ale nas oczywiście bardziej interesuje wersja Damiana. Mianowicie taka, że to zła kobieta była, chciała wykorzystać Damiana do zrobienia kariery, a na koniec... zabrała mu samochód Audi A3. Poznali się na dyskotece (może zanotujcie na wszelki wypadek) i chociaż ona miała chłopaka, dała Damianowi swój numer telefonu. Od początku nie podobała się mamie i siostrze Gorawskiego, ostrzegali go także koledzy, ale on jak sam mówi był zaślepiony miłością. Teraz już wie, że mama ma zawsze rację. Chociaż, czy na pewno, skoro po rozstaniu z jedną modelką szuka pocieszenia w ramionach innej ? Która, na pewno w poszukiwaniu tej jedynej i czystej miłości, umawiała się wcześniej z Mateuszem Borkiem i Przemkiem Saletą. No dobrze, Ciacha są złośliwe, ale najchętniej wysłałybyśmy obie dziewczyny do naszych kolegów zza miedzy i same pokazały Damianowi na czym polega prawdziwe piękno. Z naciskiem na prawdziwe.

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.