O sumieniu, jak zawsze w takich przypadkach, mowy być nie może, kurator w sytuacji CSKA Sofia też już nie pomoże - zadłużony na przeszło 7 mln euro klub znalazł się bowiem na krawędzi bankructwa. Został wycofany z eliminacji do Ligi Mistrzów, a w czerwcu tego roku, właśnie z powodu niespełniania warunków finansowych, nie otrzymał od bułgarskiego Związku Piłki Nożnej licencji. Nic zatem dziwnego, że kiedy w Mikołajki, w siedzibie klubu zjawili się arabscy szejkowie z propozycją kupna klubu, prezes Aleksander Tomow nie wahał się ani chwili. Arabskich gości podjęto więc z wszystkimi honorami, oprowadzając ich po stadionie i przekonując do inwestowania w stołeczny klub. Włodarzom CSKA zamarzyło się pewnie, wzorem Manchesteru City, tudzież innych brytyjskich klubów, stworzenie piłkarskiej potęgi zasilanej petrodolarami (choć bardziej prawdopodobne, że zamarzyły im się jedynie petrodolary). Problem tylko w tym, że arabscy inwestorzy w istocie okazali się... sprzedawcami kebabów wynajętymi przez szefa klubu kibica. W ten sposób fani CSKA chcieli ośmieszyć oskarżanego o oszustwa i ponoszącego największą odpowiedzialność za fatalną sytuację finansową klubu prezesa Tomowa.
Znając jednak miłość prezesów do zajmowanych przez nich stanowisk nietrudno domyśleć się, że nie skłoni to Tomowa do odejścia. Niemniej, z pełnym uznaniem, musimy pogratulować bułgarskim kibicom poczucia humoru. Ciekaw, co na to gracze bułgarskiego klubu, a wśród nich przepyszny Kiril Kotev.
bint