Środa w Lidze Mistrzów : Juve, Juve, alleluja - najlepsze fotki i podsumowania

Zanim na kolejne dwa tygodnie pogrążymy się w ligomistrzowym niebycie, zapraszamy do zapoznania się z ciachowymi spostrzeżeniami prosto z tej najwspanialszej z lig. Jak się domyślacie, nasze myśli, serca i telewizory zdominował wczoraj Juventus.    

1. I to nie bez przyczyny! "Stara Dama" jak na swój wiek trzyma się wprost wyśmienicie, a jej najcenniejszy klejnot, szlachetniejszy jeszcze bardziej niż inne klubowe diamenty - Alessandro Del Piero, po raz kolejny pokazał swą niedoścignioną klasę i strzelił aż dwie bramki.  I znów pojawiła się okazje do wywalenia jęzora. Nie wiemy, czy to Michael Jordan wiecznie żywy i naśladowców znajduje na całym świecie, czy to Del Piero lubi czuć wiatr na języku, ale jedno jest pewne - włoski klub wygrał zasłużenie. Nie pomogło rozpaczliwe padanie na kolana Sergio Ramosa ani groźne gesty Raula - "Królewscy" tym razem nie pokazali nic ciekawego.

2. Arsenal po raz kolejny nie zachwycił. Zagadką pozostaje dla nas, jak drużyna z tak fantastycznym potencjałem i grająca równie piękny futbol nie może osiągnąć znaczącego sukcesu. Ponieważ bardzo często idziemy za głosem tłumu (nigdy nie twierdziłyśmy, że nie jesteśmy populistkami), powoli zaczynamy nawoływać do zmiany trenera - naszym zdaniem, czas Arsene'a Wengera już się skończył. Nie pomaga chęć pozbycia się Łukasza Fabiańskiego, który akurat wczoraj spisywał się bardzo dobrze. Niemniej jednak, bezbramkowy remis z Fenerbahce nie cieszy chyba nikogo.

3. Remisem zakończyło się też spotkanie Manchesteru United i Celtiku. Tutaj jednak padło (aż? tylko?) po jednej bramce. I w tym wypadku próżno będziecie doszukiwać się na ciachowych twarzach oznak zadowolenia - lubimy obydwie drużyny (za pewne rzeczy i pomimo innych), brak sukcesu którejkolwiek z nich równy jest w naszym mniemaniu porażce.Radością może jednak napawać postawa polskiego bramkarza - tym razem jego gra wolna była od błędów aż do 84. minuty, a pewnych rzeczy i Borubar nie przeskoczy . Tfu, nie wybroni.

4. Równą liczbą goli pod koniec swojego meczu mogły się tez pochwalić Fiorentina i Bayern Monachium. Fioletowy zespół z przepięknym Adrianem Mutu jako strzelcem bramki o mało nie okazał się tryumfatorem spotkania, prowadząc z bawarczykami aż do 78. minuty. Wtedy to jednak giga-Borowski zrobił to, co do niego należało, czyli zastąpił giga-Toniego i strzelił wyrównującego gola. Przy okazji wyszło na jaw, że Bestia Schweinsteiger jest prawdziwą bestią, jako że...nie ma pępka!

Jakie by jednak anatomiczne anomalia w budowie Schweiniego nie zostały odkryte, z nieporażki monachijczyków cieszymy się bardzo. Jurgen Klinsmann nie może być tak zły, jak go malują.

5. Duński Aalborg, drużyna innego Polaka, Marka S.,  we wczorajszym odcinku serialu pod tytułem Champions League również nie wygrała ani nie przegrała, a zremisowała z Villareal 2:2. Wspomniany Marek nawet na 20 minut na murawie się pojawił, ale wiele nie zdziałał. Teraz dopiero przed Ciachami pojawi się prawdziwy moralny dylemat - komu kibicować w następnych meczach, Borucowi czy Saganowskiemu? Tylko jeden z nich bowiem będzie w stanie zając trzecie miejsce w swojej grupie eliminacyjnej. Nie to, żeby to cokolwiek któremukolwiek z nich dawało.

Inne mecze już nas tak bardzo nie interesowały, ale jeśli macie ochotę na więcej szczegółów z pozostałych spotkań, zajrzyjcie tutaj .

olalla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.