A zatem, niestety, wszystko przepadło. Najpierw we mgle rozpłynęło się podium dla Kubicy, teraz nasze nadzieje. Kiedy jakiś czas temu świat obiegła informacja, że Kubica się zaręczył, nie chciałyśmy dać temu wiary - bądź co bądź, źródło tychże rewelacji było raczej mało wiarygodne (jeden z brukowców, nazwy zdradzać nawet nie musimy), a dodatkowo powyższe wnioski wyciągnięto z faktu, iż na palcu dziewczyny Kubicy (o której zresztą wcześniej pisano, że się rozstali) pojawił się pierścionek "wyglądający na zaręczynowy". Wciąż miałyśmy więc nadzieję, że to tylko oszczercze plotki i nasz najlepszy kierowca nadal jest do wzięcia. Niestety, nic z tego. W wywiadzie udzielonym włoskiemu dziennikowi, Kubica pośrednio potwierdził te straszne informacje. Proszony o ocenienie siebie w kilku kategoriach, w dziesięciopunktowej skali, przyznał - "Jako narzeczony dałbym sobie 11 punktów, jestem rewelacyjny". Ocierając łzy z policzków zaczęłyśmy się jednak zastanawiać - co to w praktyce może oznaczać (i aż boimy się przyznać jak niecne rzeczy przychodziły nam do głowy).
W całym tym nieszczęściu jedno tylko pocieszenie - nie spodziewałyśmy się takiego wyznania po naszym, jakże zwykle skrytym, aż do bólu konkretnym i skupionym na pracy, kierowcy. Nie jest to w końcu Lewis Hamilton - niewyczerpane źródło skandali i natchnienie dla brukowców. My, jak dotąd, musiałyśmy zadowalać się jedynie okruszkami ze skąpo dzielonego tortu. Czyżby więc tajemnica twierdzy szyfrów została złamana? Składamy ręce z nadzieją, że tak właśnie się stało i Robert Kubica na stałe u nas zagości.
bint