Zajście miało miejsce podczas niedawnego derbowego meczu Realu z Atletico Madryt. Do tak porywczych gestów i przepychanek sprowokował ponoć Casillasa chłopiec do podawania piłek, który kilkakrotnie słownie obraził najcudowniejszego ze wszystkich bramkarzy. Nic dziwnego, że Ike się uniósł i nieco żywiej zareagował, same zrobiłybyśmy to samo. A podawacz piłek ma szczęście, że Ciach nie było wówczas na boisk, bo rozprawiłyby się bluźniercą i nauczyły go, co to znaczy okazywać szacunek ciachowym świętościom.
I jeszcze jedno: na pewno zauważyłyście (a jeśli nie, oznacza to, że nie żyjecie/jesteście ślepe/wyłączył Wam się monitor), że Iker paraduje bez koszulki. Okazuje się, że bramkarz Realu podarował tę część swojej garderoby fizjoterapeucie przeciwnej drużyny. W rezultacie przyjęcia takiego podarku, pracownic Atletico został bezzwłocznie zwolniony. Cóż, dotknąć absolutu (Casillasa) i umrzeć (zawodowo) - najwidoczniej (prawie) doskonałość w dużych dawkach bywa śmiertelna.
Czy było warto? Na to pytanie powinien odpowiedzieć biedny fizjoterapeuta, ale my byśmy się nie wahały.
olalla