Piłkarz Premiership w armii!

Koszary zamiast ekskluzywnych hoteli i wojskowe glany zamiast butów piłkarskich? Niewątpliwie taką zamianę trudno nazwać interesem życia, ale okazuje się, że bywa i tak. O przewrotności swojego losu przekonał się właśnie zawodnik angielskiej Premiership z izraelskim (i polskim) paszportem - Ben Sahar.  

Oczywiście szczerze współczujemy Benowi tym bardziej, że ten zaledwie dziewiętnastoletni piłkarz Portsmouth uważany jest za największy talent i nadzieję izraelskiej piłki nożnej (a do tego niezłe ciacho). Swego czasu był również nadzieją polskiej piłki (nazywany przez swojego menadżera polskim Drogbą) ale niestety, jak to już wielokrotnie bywało w podobnych przypadkach, Ben wybrał grę dla swojej drugiej ojczyzny. Sęk w tym, że teraz ojczyzna wybrała sobie Bena na swojego obrońcę. Oczywiście, mieszkając w dalekiej Anglii, mógłby się tym powołaniem szczególnie nie przejmować, ale dzielny wojak Ben, jak większość Izraelczyków (w przeciwieństwie do Polaków) służbę wojskową (nota bene obowiązkową ...brrr... nie tylko dla mężczyzn ale i kobiet) uważa za rzecz jak najbardziej chwalebną.

Tyle że jak tu wysłać nadzieję całego narodu do walki, gdzie może, nie daj Bóg, zginąć bądź połamać sobie - warte kilkadziesiąt tysięcy funtów - nogi? Ano, nie bardzo. Długo dyskutowano więc w Izraelu nad sprawą Sahara, zastanawiając się czy celebryci powinni, jak inni, być wcielani do armii. Ostatecznie zdecydowano, że indywidualności wyróżniające się specjalnymi osiągnięciami będą również traktowane w sposób specjalny. Szybko uzgodniono więc z Saharem, że "specjalną" swą służbę odbywać będzie w wakacje bądź wtedy, gdy na stałe wróci do Izraela. Zadbano też, rzecz jasna, o to, by w jej trakcie nie stracił sportowej formy. Zaraz zatem po rozpoczęciu życia poborowego...Ben udał się na trening, gdzie przygotowywał się do najbliższego spotkania w eliminacjach do Mundialu 2010.

Oczywiście "specjalne" traktowanie w żadnym stopniu nie umniejsza poświęcenia izraelskiego piłkarza, który, jak twierdzi "jest dumny z tego, że może nosić mundur" i (jakżeby inaczej) "szczęśliwy, że armia pozwoliła mu łączyć służbę z piłką". My oczywiście mamy nadzieję, że Ben będzie na siebie uważał i nic złego mu się nie stanie. Swoją drogą, chętnie zobaczyłybyśmy za to na przykład Cristiano Ronaldo w roli obrońcy ojczyzny, biegającego po poligonie w mundurze i z karabinem...

bint

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.