Ciacho dnia: Luca Toni na okładce Vanity Fair

Jedno możemy Wam dzisiaj obiecać: ani słowa o Cristiano Ronaldo. Po wczorajszych zdjęciach Portugalczyka a la wczesny George Michael, kiedy śpiewał jeszcze w Wham, czujemy ogromną potrzebę podzielenia się z Wami fotkami prawdziwych mężczyzn. Żadnych przebieranych laleczek, testosteron w czystej postaci... Zaczniemy od Luci Toniego. Pod wpływem jego elektryzującego spojrzenia, jakim patrzy na nas drogie dziewczyny z okładki czerwcowego wydania Vanity Fair (w wersji włoskiej), zapominamy o różowych koszulkach i króciutkich spodenkach pana R. Bardzo byśmy chciały zobaczyć więcej tego typu sesji, zwykłych, męskich zdjęć z prawdziwym facetem w roli głównej.  

No i gdybyśmy były zagorzałymi fankami reprezentacji Włoch, albo po prostu - zwykłymi włoskimi kobietami, od razu wybaczyłybyśmy Luce fakt, że na Euro się nie popisał. I nie oczekiwałybyśmy od niego żadnych tłumaczeń.

.. .

Chociażby takich jak ta, której udzielił La Gazzetta dello Sport. - Po Euro spadła na mnie duża fala krytyki. Ludzie spodziewali się, że będę strzelał gole - mnie ta sztuka się nie udała. Ja myślę jednak, że nie grałem źle, stwarzałem sytuacje, brakowało tylko skuteczności... Łatwo jest krytykować, trudniej zrozumieć. Zwłaszcza ludziom, którzy grają poza granicami naszego kraju a nie we Włoszech - zakończył nieco rozżalony napastnik Bayernu Monachium.

Jakby nie było, my Cię Luca rozumiemy. I dziękujemy, że przypominasz nam dzisiaj co to znaczy być prawdziwym mężczyzną.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.