Jerzy Dudek w spotkaniu niestety (i zgodnie z przewidywaniami) nie zagrał, nie przeszkodziło nam to jednak utożsamić się z Królewskimi również ze względu na odczucia patriotyczne. Na boisku za to brylował inny wspaniały bramkarz, jeden z naszych naczelnych ulubieńców, Iker Casillas. Zaręczamy, że strzelony do jego bramki gol z karnego w żadnej mierze nie wynikał z błędu seksownego Ike'a.
Oprócz czysto boiskowych emocji, Hiszpanie jak zwykle zachwycili także nieskrępowaną radością świętowania. Tuż po zakończeniu meczu piłkarze w ekstazie rzucali się sobie w ramiona, rozentuzjazmowani kibice wylegli na ulice, a kapitan Realu, Raul, zawiesił flagę swojej drużyny na szyi kamiennego posągu na Plaza de Cibeles, głównym placu w Madrycie - i to już dziś nad ranem, po powrocie z Pampeluny. Założymy się zresztą, że fiesta trwa nadal - czegóż innego spodziewać się po kraju Sangrią płynącym.