Popisy Drogby, piękny gest Lamparda, a niebo płacze z Liverpoolem, czyli kilka fotek z Ligi Mistrzów (cz.2)

Z niejakim opóźnieniem, bo, jak przystało na święto pracy, wczoraj pracować nam się nie chciało, mamy dla Was dziś krótkie podsumowanie środowego spotkania Liverpoolu z Chelsea. A trzeba powiedzieć, że naprawdę było na co popatrzeć - szczególnie w zestawieniu z nudnymi nieco zmaganiami pomiędzy osłabioną Barceloną i zachowawczym Manchesterem.  

Jako wielkie fanki Chelsea, ale jeszcze większe Liverpoolu, z nutą melancholii przypominamy, że wygrali jednak ci pierwsi i to oni wystąpią w angielskim finale LM. Nie wszystko było jednak oczywiste - losy meczu ważyły się praktycznie do ostatniej sekundy, liverpoolczykom wystarczył bowiem tylko remis. Ostatecznie jednak, po emocjonującej dogrywce, zakończyło się na stanie 3:2 dla drużyny ze Stamford Bridge. I nie pomogły piękne oczy Torresa (nawiasem mówiąc, naczelny cherubinek ligi angielskiej ma u nas sporego minusa za zbyt szybkie zakończenie jakże ważnego dla jego zespołu występu).

Niekwestionowanym zawodnikiem meczu był Didier Drogba, który oprócz fantastycznych umiejętności piłkarskich popisywał się nieznanym nam jeszcze dotąd szerokim repertuarem min. Niestety, dopatrzyłyśmy się w nich sporej dozy bufonady i arogancji, znajomej choćby z publicznych boiskowych wystąpień gwiazdora CR7. Niespecjalnie przepadamy za tego rodzaju oznakami radości.

Zachwycił nas natomiast Frank Lampard, który, mimo tragicznych dla niego wydarzeń ostatnich dni, pokazał w grze bardzo wysoką formę i stalowe nerwy w czasie wykonywania karnego. Nie mówiąc już nawet o wzruszeniu, które ścisnęło nasze gardła, gdy Lampsy zdarł z ramienia czarną opaskę, noszoną na cześć zmarłej parę dni temu matki, uniósł ją ku niebu, a następnie przyklęknął i ucałował. Chyba każdy, kto widział tę scenę, poczuł choć przez chwilę podniosłość całej sytuacji.

Na zakończenie i w ramach zmiany tonacji - wideo z ostatnich momentów meczu. Liverpoolowi bardzo wówczas zależało, żeby mieć piłkę i jeszcze strzelić gola, Chelsea bardzo zależało, żeby przeciwnicy tej piłki nie dostali. Stąd iście koszykarskie zagrania pomiędzy trenerem londyńczyków, Avramem Grantem, a kapitanem The Reds, Stevem Gerrardem. Zakończone faulem tego ostatniego (jaka jest kara za wrzucenie szkoleniowca do trenerskich okopów?).

Więcej o:
Copyright © Agora SA