A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Dziewięcio- i dziesięciolatek udali się na mecz LA Galaxy, by obejrzeć swojego idola. Przy okazji chłopcy zabrali ze sobą transparent głoszący "Go Beckham!" i "Aloha Beckham!". Napisy zwróciły uwagę piłkarza i urzekły go do tego stopnia, że po spotkaniu podarował górną część swojego stroju właśnie tym młodym fanom. Ci bez problemu dogadali się, że na zmianę będą właścicielami cennej pamiątki.
I tu zaczynają się problemy - czyli do gry przyłączają się rodzice. Kiedy przyszła kolej starszego chłopca, młodszy przekazał mu inna koszulkę - z podrobionym napisem i prawdopodobnie czystą. Ten perfidny plan wymyślili oczywiście jego opiekunowie, którzy utrzymują, że prezent od Becksa należy się ich synowi, bo to on złapał podarunek w swe rączki. Reakcja rodziców starszego była natychmiastowa: od razu złożyli sprawę do sądu, domagając się zwrotu oryginalnej koszulki, na którą ich zdaniem bardziej zapracowała ich pociecha, która przez całą grę trzymała transparent i w ten sposób zwróciła uwagę Davida.
I jak tu być mądrym, kiedy wtrącają się żądni pieniędzy (które zapewne warty jest strój Beckhama) dorośli. Prezes klubu z Los Angeles, Alexi Lalas, niczym Salomon podpowiada, żeby zdobycz po prostu przeciąć. Czy jednak załatwienie jeszcze jednej koszulki dla jednego z chłopców naprawdę byłoby tak wielkim problemem?