Rooney przegrywa proces sądowy

Życie cenionego, poczytnego pisarza nie jest łatwe. Szczególnie jeżeli "pisze się" arcydzieła oparte na autentycznych wydarzeniach. Doświadczył tego ostatnio Wayne Rooney, który w swojej autobiografii My Story So Far "opisał" (a raczej zlecił opisanie, panuje bowiem powszechne przekonanie, że ten wybitny zawodnik Czerwonych Diabłów niestety nie zna alfabetu i na pewno nie czyta ) w niepochlebnych słowach swojego byłego menadżera z Evertonu, Davida Moyesa. Wczoraj brytyjski sąd z tego powodu wyznaczył piłkarzowi wysoką grzywnę oraz nakazał oficjalne przeprosiny.  

W książce firmowanej nazwiskiem Rooneya wystąpiły zarzuty pod adresem Moyesa, który jakoby posługiwał się mediami, by zaszkodzić młodemu gwiazdorowi. Wersja podana w "My Story..." głosi, że Moyes, urażony decyzją Wayna, młodego wychowanka Evertonu, doniósł prasie o poczynaniach Rooneya z prostytutkami. Sąd jednak nie przychylił się do takiego przedstawienia sprawy, nie uległ urokowi osobistemu Rooneya i uwierzył byłemu szefowi piłkarza.

Teraz "autor" tych obraźliwych treści będzie musiał zapłacić poszkodowanemu sześciocyfrową sumę zadośćuczynienia oraz pokryć koszty procesu. Czy było warto?

Przypomnijmy tylko, że młody Rooney, zanim jeszcze ustatkował się u boku ukochanej Coleen, faktycznie regularnie odwiedzał domy publiczne, do czego otwarcie się przyznaje .

Więcej o:
Copyright © Agora SA