Thierry Henry złym ojcem?

Nie jesteśmy pewne, czyja to wina, stąd znak zapytania w jakże dramatycznym tytule artykułu. Nie zmienia to faktu, że obecny piłkarz Barcelony i nadal jeszcze jedna z najjaśniejszych gwiazd francuskiej reprezentacji, Thierry Henry, przez ostatnie osiem miesięcy, czyli od momentu rozstania z byłą żoną, widział swoją córeczkę jedynie pięć razy. Co zresztą sam otwarcie wyznał na konferencji prasowej.  

Jednocześnie Henry zapenia do olbrzymiej miłości, jaką darzy swoje dziecko, dwuletnią Tea. - Jak wszyscy wiecie, mam pewne problemy osobiste, a moja córka jest najważniejsza w moim życiu. Nie jestem zadowolony, ponieważ ojciec, który widuje swoje dziecko tylko kilka razy na ponad pół roku, nie może być szczęśliwy. Jeśli macie dzieci, możecie sobie wyobrazić, jak to jest. Ale nie proszę, żebyście mi współczuli - wypowiedział się na spotkaniu z mediami Henry.

Jeśli to faktycznie nie jest wina Henry'ego, to i tak nie rozumiemy, czemu piłkarz urządza takie publiczne pranie brudów przed całym światem. Nie lepiej byłoby po prostu porozmawiać z Claire i ustalić pewne zasady? W końcu chodzi o dobro ich jedynej córeczki, którą podobno tak bardzo kochają i dla której chcieliby jak najwięcej szczęścia. Nie dziimy się zresztą, że eks-małżonka Francuza może czuć się urażona - Henry zostawiłm ją niemal z dnia na dzień, tuż przed przejściem do Barcelony, kiedy po prostu wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Jak potem zdradził, motywowała go potrzeba odpoczynku od wszystkiego, co związane z Anglią - włącznie z panią Henry.

Jak wiadomo, zranione kobiety potrafią się okrutnie mścić, toteż prawdopodobnie wroga reakcja Claire nie powinna być żadną niespodzianką. A Henry'emu polecamy rozmowę w cztery oczy z byłą małżonką (jeśli jest zdolny do dyskusji, a nie tylko do głośnego traskania drzwiami). To powinno poskutkować bardziej, niż skargi w prasie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.