Mourinho chce zabić Chelsea

Czarne chmury zawisły nad Stamford Bridge. Jose Mourinho, były trener londyńskiego Chelsea, który nadal pozostaje bez pracy, ogłosił, że jeśli weźmie pod opiekę jedną z hiszpańskich lub włoskich drużyn (zgodnie ze swoim życzeniem), doprowadzi do udanych jej występów w Lidze Mistrzów. Jeżeli wówczas natknie się na swojej drodze na drużynę "The Blues", bez wahania doprowadzi swoich eks-podopiecznych do zagłady.   

- Oto moje przesłanie dla Chelsea: jeśli spotkamy się w Lidze mistrzów, zabiję was - odgrażał się Mourinho. I kiedy już chciałyśmy się śmiertelnie obrazić na portugalskiego szkoleniowca - jak by nie było, Lampard i spółka to jeden z naszych ulubionych zespołów - ten okazał się jednak nie tak hardy. Wypowiedziane początkowo słowa musiały być jakimś pośrednim sposobem na wyrażenie targających nim sprzecznych emocji.

Tuż po skierowaniu w stronę Niebieskich gróźb śmiertelnych (swoją drogą, radzimy uważać: takie słowa są karalne), Mourinho prostował: - Nadal czuję, że Chelsea jest częścią mnie. Zawsze będę miał w sercu ten klub - a także: - Odszedłem pięć miesięcy temu i nie usłyszeliście ode mnie złego słowa na temat tej drużyny. I nie usłyszycie. Życzę im dobrze, życzę, żeby zawsze wygrywali i żeby zawsze odnosili sukcesy.

Nie wątpimy, że to lekkie rozdwojenie jaźni wynika z chęci powrotu do Londynu. Mourinho również stwierdził niedawno, że nie miałby nic przeciwko ponownemu etatowi w Chelsea. A zatem: z jednej strony pokaz siły (wygląda na to, że na razie wyłącznie w gębie), z drugiej - chęć podlizania się. Nie oceniamy, bo tu liczą się zasługi i sympatia kibiców - Mourinho zawsze był ulubieńcem fanów Chelsea, którzy nigdy nie przekonali się do jego następcy, Avrama Granta. Tylko czy taka nie konsekwencja to dobry sposób na ułagodzenie cara Abramowicza?   

Więcej o:
Copyright © Agora SA