Ashley Cole we łzach

Na to wydarzenie Ciacha czekały od blisko trzech tygodni. Ashley i Cheryl wreszcie się spotkali. Musiało być dramatycznie i bardzo rzewnie, bo jak donoszą najbliżsi znajomi pary, niewierny pan Cole na widok swojej pięknej żony po prostu się rozpłakał. Podobno przez łzy i drżącym, łamiącym się z emocji głosem wyznał, że lekcja, jaką otrzymał, wiele go nauczyła. I że nigdy, przenigdy już jej nie zrani.  

Jest zatem lepiej, ale to wcale nie znaczy, że dobrze. Cheryl po raz kolejny wysłuchała przeprosin, przyjęła do wiadomości, że Ashley zrozumiał swój błąd, ale w domu na długo nie została. Już kilkanaście godzin po spotkaniu razem z dziewczynami z Girls Aloud po raz kolejny wsiadła w samolot i poleciała do Los Angeles. W sprawach służbowych, bo musiała, ale mimo wszystko - nie została. I co najważniejsze, wciąż na jej palcu nie widać było obrączki.

- Ashley nie mógł powstrzymać radości na widok Cheryl. Mówiłł, jak bardzo mu jej brakowało, że tęsknił, że dom jest pusty bez niej no i oczywiście obiecał, że już nigdy jej nie skrzywdzi. - relacjonuje jeden z przyjaciół państwa Cole.

Ten sam znajomy chętnie opowiada także o środowej nocy, kiedy Cheryl wraz z koleżankami z Girls Aloud bawiła się na rozdaniu nagród brytyjskiego przemysłu muzycznego. Pokrótce: imprezy do udanych dziewczyna raczej nie zaliczy. Przez cały wieczór była zdenerwowana i bez przerwy myślała o swoim spotkaniu z mężem. Nie miała nawet ochoty na zakulisową rozmowę z Paulem McCartney'em i przy pierwszej nadarzającej się okazji opuściła towarzystwo. Nie dziwimy się zresztą. Bycie w centrum uwagi z takich powodów do przyjemnych nie należy, a odpowiadanie po raz setny na pytanie, jak się czuje, wręcz irytujące. - Cheryl jest twarda i choć teraz jest w kiepskiej sytuacji, na pewno sobie poradzi. Potrzeba tylko czasu. - analizuje wspomniany wyżej przyjaciel.

- Ona chce mu dać szansę, bo wciąż go kocha. Poza tym ten facet ma w sobie coś takiego, że zawsze udaje mu się ją przekonać. Tym razem stwierdził, że temu, co się stało, winne jest całe środowisko piłkarskie i napastliwe kobiety, które przy każdej okazji robią wszystko, żeby wpakować się facetowi do łóżka. Piłkarze nic nie muszą robić, wszystko mają podane na talerzu. - mówi gadatliwy kolega.

Czyli wszystko jest już jasne. Ashley faktycznie dopuścił się zdrady, co oczywiście, jak sam przyznaje, było haniebne i niegodziwe, ale on za taki stan rzeczy całkowitej winy nie ponosi. Przecież dziewczyny same wskakują facetom do łóżka, nie mają granic i nie szanują żadnych świętości. I jak tu się przed takimi nachalnymi i rozpustnymi laskami bronić? Biedny ten Cole.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.