Kahn czepia się obcokrajowców

Olivier Kahn nigdy nie był uznawany za ciacho, ale zawsze szanowałyśmy go za duże umiejętności i solidną grę na naszej ulubionej pozycji (jakże by inaczej) bramkarza. Podziwiałyśmy spektakularne obrony i parady. Bóg nam świadkiem, że wcale nie miałyśmy zamiaru naszej opinii zmieniać. Fakty jednak są bezlitosne i wreszcie przyszło nam się ugiąć. Powód jest nie byle jaki - Kahn krytykuje graczy z innych krajów. Po ostrzałem znalazła się konkretnie dwójka: Luca Toni i Franck Ribery.  

Nie posuniemy się do stwierdzenia, że Kahna uwagi podszyte są nietolerancją, uprzedzeniami czy rasizmem (no bez przesady), ale nie sadzimy, żeby otwarta krytyka kolegów z drużyny była mądrym posunięciem. Biorąc pod uwagę fakt, że Bayern Monachium nie gra osatnio rewelacyjnie, takie wewnętrzne spięcia nie moga doprowadzić do niczego dobrego. I to tylko dlatego, że Kahn "nie ma już tyle radości z gry, odkąd w zespole potrzebnych jest trzech tłumaczy". Nowi gracze powinni też zrozumieć, że "Monachium to nie Marsylia czy Fiorentina. Klub jest bardziej jak Manchester United, FC Barcelona, czy Real Madyt".

Hm. Pomijając już zasadność tych porównań (w Bayernie nie ma Ronaldo, Raula ani Henry'ego - żart), to przypominamy, że marudzenia i obmawiania innych nie trawimy. Szczególnie jeśli ktoś mówi coś złego na przystojniaka Toniego.

Inna sprawa, że wspomnian dwójka faktycznie niezbyt dobrze się sprawuje, a Ribery na przykład narzeka na chłod (sic!). Nikt nie jest bez winy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.