Franka Lamparda noc na mieście

Niełatwo jest być piłkarzem. Jeszcze trudniej być brytyjskim piłkarzem ze względu na rolę, jaką futbol odgrywa w wyspiarskim życiu (a szczególnie w świecie tabloidów). Sytuacja jest natomiast naprawdę bardzo poważna, kiedy jesteś jednym z najbardziej znanych, najlepiej opłacanych i najprzystojniejszych graczy w Anglii, który nazywa się Frank Lampard. W takim wypadku wszechobecni obserwatorzy nie spuszczają Cię z oka, każde wyjście na piwo z kolegami / kuzynami jest szeroko komentowane, a każde potknięcie witane niemal z okrzykiem entuzjazmu. Publiczność z żalem przyjmuje za to fakt, że zachowujesz się grzecznie, bezproblemo regulujesz rachunek i nie podrywasz żadnych napalonych fanek, podczas gdy Twoja narzeczona siedzi w domu.  

Jeśli do tego w czasie pubowego posiedzenia wylewasz sobie na spodnie drinka, Twoje zdjęcie z wielką plamą na spodniach w okolicy krocza natychmiastowo obiega wszelkie możliwe media. I jakby tego było mało, przy wychodzeniu z pubu masz duże szanse, że natkniesz się na pijaną wielbicielkę, która w napadzie uniesienia będzie chciała Cię obejmować, a nawet ściskać Twoje przyrodzenie . Taki incydent na pewno zostanie przyuważony przez jakiegoś paparazzo, rozpoczną się deliberacje, skąd tak naprawdę pochodzi plama na spodniach, narzeczona się wkurzy, nici z wychodzenia z chłopakami następnym razem.

To się nazywa trauma. Na szczęście, będąć Frankiem Lampardem, zarabiasz 165 tysięcy funtów tygodniowo. Sumka ta, bez wątpienia, wynagradza Ci wszelkie niewygody i bolączki związane ze sławą i popularnością.

Ciacha chętnie z Frankiem L. na miejsca by się zamieniły, ryzykując nawet dziewcząt ataki na krocze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.