Polacy wygrywają w błocie

Ciacha przyznają, że jak to prawdziwe kobiety, zmiennymi są. Po chwilowej euforii łatwo wpadamy w absolutnie odmienne stany świadomości. Raz skore do pochwał i najczulszych słówek, przy innej okazji (aczkolwiek nigdy nie bez powodu, pamiętajcie o tym, panowie!) ciskamy gromami, na głowy winowajców wylewamy wiadra pomyj, a falom krytyki nie ma końca. Tego wczorajszego meczu krytykować jednak nie będziemy. Choć występ Polaków pozostawił wiele do życzenia, to przecież, jak na boiskowe bagniste warunki i fikuśną konfigurację zawodników, nie było znów tak najgorzej. Wywozimy z Belgradu remis i pierwsze miejsce w grupie, a to naprawdę coś. Dzięki, chłopcy, jesteście naszymi bohaterami. Dziś obejdzie się bez histerii i fochów.  

Naszym pieszczoszkiem pozostaje śliczny Radosław Matusiak, który wczoraj ledwie dotknął piłki i od razu zaliczył pięknego gola. Chciałybyśmy zakrzyknąć: "brawo, Radzio!", ale obawiamy się, że można by to zrozumieć opacznie i pomyśleć o innym słynnym Radziu.

Drugim naszym strzelcem był Rafał Murawski i jemu też z radością rzucamy się na szyję. Jeśli tylko pozwoli, aczkolwiek Ciachom odmawiać nie radzimy, bo łatwo sie denerwujemy.

Reszcie reprezentantów należą się trochę mniejsze gratulacje. Rozumiemy jednak, że to nie był ich dzień.

Krótko mówiąc zatem: dziękujemy, dziękujemy, ale na Euro spodziewmy się czegoś więcej ( przewidziałyśmy przecież medal).

Więcej o:
Copyright © Agora SA