Piłkarze plażowi

Gorące słońce, brazylijska plaża, łagodny szum fal i fajni faceci. Czego chcieć więcej? Jeśli do szczęścia wystarczy Wam właśnie tyle, Ciacha polecają rozgrywki beach soccera, czyli plażowej piłki nożnej. Pyszna zabawa.  

I właśnie jest ku temu idealna okazja. Kilka dni temu na plaży Copacabana w Rio de Janeiro rozpoczął się turniej o Puchar Świata w tej dyscyplinie. Faworytem jest - niespodzianka -Brazylia, która nie przegrała żadnego z ostatnich 50 (!) meczów. Drużyny europejskie w rozgrywkach radzą sobie słabo. Jak można się było domyślać, Polaków na tej imprezie w ogóle brak (w Europie mieliśmy niby szczęśliwe, ale zawsze siódme miejsce). Przyjmijmy, że to z powodu mocno umiarkowanego klimatu w naszym kraju.

Dla laików (do których Ciacha tez niedawno należały), dwa słowa wyjaśnienia na temat różnic pomiędzy grą na plaży a tą na murawie. Po pierwsze, zawodnicy są bardziej opaleni, a może po prostu nasz osąd wynika z faktu, że panowie w tym wypadku więcej ciała odsłaniają (brak ciężkiego obuwia, brak grubych skarpet; efekt doskonały - patrzcie na te łydki!). Po drugie, więcej popisów akrobatycznych: a to stanie na rękach, a to inne karkołomne przewrotki. Po trzecie, radośniejsza atmosfera i żywsze tempo gry - być może dlatego, że mecz trwa trzy tercje po 12 minut i piłkarze plażowi nie znają nieludzkiego zmęczenia 90 minut (inna sprawa, że niektórzy piłkarze "standardowi" męczą się dużo wcześniej). A wreszcie, drużyny składają się z 5 tylko graczy każda, co sprawia, że mniej nam się oczy rozbiegają (mniejsze boisko też łatwiej wzrokiem ogarnąć). Jednym słowem, wersja uprzyjemniona, nie nam sądzić czy łatwiejsza.

Ciacha z niecierpliwością czekają na lato, bo na razie na bilet do Rio nas nie stać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.