Andreas Thorkildsen i Tero Pitkamaki - królowie oszczepu

Kiedy słyszymy hasło: rzut oszczepem, automatycznie przed oczami pojawia nam się niezapomniany Jan Żelazny. Facet, który naszym zdaniem w lekkiej atletyce był od zawsze. I choć Ciacha nigdy nie uważały się za wielkie pasjonatki tej dyscypliny sportu, to jakoś tak miło było sobie popatrzeć na Czecha. Pomimo tego, że naszym zdaniem Jan ciachem nie jest. W małym ciele wielki duch chciałoby się powiedzieć. Dlatego kiedy odszedł, zupełnie straciłyśmy zainteresowanie oszczepem. Na krótko jednak, sport nie znosi próżni, w miejsce starych mistrzów wchodzą nowi. I to jacy chciałoby się wykrzyknąć. Szybko okazało się, że Estończyk ma naprawdę godnych następców.   

Weźmy takiego Andreasa Thorkildsena z Norwegii i Tero Pitkamaki z Finlandii - Ciacha same się zastanawiają, który z nich jest większym ciasteczkiem.

Tero (tak, to jest ten sam facet, który na mitingu Złotej Ligi w Rzymie nieszczęśliwie trafił rozgrzewającego się skoczka w dal - Salima Sdiriego, cóż, zeszło mu... dobrze, że całe zdarzenie nie zakończyło się tragicznie i Francuz wyszedł cało z tego wypadku) to złoty medalista mistrzostw świata w Osace oraz zdobywca srebrnego krążka na mistrzostwach Europy w Göteborgu. Mierzy 1,95 cm, waży 92 kg, kawał chłopa z niego, ale wcale tego po nim nie widać.

.

Andreas jest w tym samym wieku co Fin, ale jak do tej pory udało mu się osiągnąć nieco więcej, niże Tero (choć w ich bezpośrednim starciu minimalnie prowadzi jednak Fin). Norweg to przede wszystkim złoty medalista z Aten, zwycięzca mistrzostw Europy w 2006 roku oraz dwukrotnie drugi zawodnik mistrzostw świata w Helsinkach i Osace.

.

Ciacha w ogóle nie są zaskoczone faktem, że Andreas, kiedy nie rzuca oszczepem, jest modelem i chodzi po wybiegu. Jest na czym oko zawiesić...

O dziwo w ostatnim konkursie w tegorocznej Złotej Lidze Norweg zajął dopiero czwarte miejsce. Pierwszy tradycyjnie był Pitkamaki, który w Berlinie rzucił 88,58 m.

Obaj utalentowani, przystojni, pewnie bogaci - do tego dobrzy przyjaciele. Wybór naprawdę trudny. A Wy jak uważacie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.