Duński bramkarz senior to prawdziwy symbol Czerwonych Diabłów. Co tam - legenda. Nie raz to właśnie on ratował skórę swoim kolegom, broniąc bramki w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach, do walki potrafił zagrzewać jak prawdziwy wódz, krzycząc kiedy było trzeba - a wierzcie, krzyczeć potrafił i jak nikt inny cieszył się na Old Trafford ogromnym szacunkiem (zasłynął m.in. z tego, że na mistrzostwach świata w 1998 roku kopnął piłkę na rekordową wysokość ponad 90 metrów. To się nazywa mieć kopyto).
A teraz, nie dalej jak trzy dni temu, zasiadł na trybunach w Manchesterze, ale już nie w Teatrze marzeń i z dumą w oczach mógł podziwiać jak jego 21 - letnia latorośl w barwach Man City staje między słupkami w meczu derbowym i uwaga - nie daje sobie wbić żadnego gola. Tak przy okazji, po trzech kolejkach Premier League, Kasper to jedyny bramkarz, który zachował czyste konto. Co więcej, koledzy młodego Duńczyka sami zdołali strzelić gola i w najważniejszym dla nich meczu sezonu pokonali swoich słynnych rywali 1:0.
Myślicie, że rośnie nam kolejne ciacho?