Michał Winiarski mówi, że Rio kusi i zostawia sobie furtkę

W emocjach po finale mistrzostw świata przyjmujący mówił, że schodzi ze sceny niepokonany, ale teraz, już na spokojnie, niczego nie przesądza.

Minuty po tym, kiedy serca kibiców deklaracją o zakończeniu reprezentacyjnej kariery łamał Mariusz Wlazły, z podobnym oświadczeniem wyskoczył znienacka Michał Winiarski. Jego słowa nie były jednak tak definitywne, siatkarz mówił o odpoczynku w przyszłym roku, ale sprawa występu w igrzyskach olimpijskich w 2016 roku wydawała się być ciągle otwarta. I tak jest rzeczywiście.

W rozmowie ze Sport.pl Extra przyznaje, że taka myśl kiełkowała w nim po powrocie z Rosji...

Myślałem o tym już po powrocie z Rosji. Chciałem być dłużej z rodziną, po wielu latach mieć więcej czasu, zadbać o siebie. Poza tym zawsze marzyłem, żeby odejść po wielkim sukcesie, zostawić po sobie tylko dobre wspomnienia.

Ale na pytanie o to, czy w takim razie nie kusi go walka o medal igrzysk olimpijskich w Rio, odpowiada:

Kusi, dlatego zostawiam sobie jeszcze furtkę. Definitywnie nie mówię "nie".

W długim wywiadzie Michał, już na spokojnie, opowiada przebieg spotkania finałowego, mówi o swojej kontuzji, a także o tym, jak było mu źle bez rodziny w Rosji.

To, co przeżyłem przez te kilka miesięcy, było straszne. Nie chodzi o samą ligę, poziom gry, ale podróże , loty i całą otoczkę. Wcześniej w każdym z zespołów, w których występowałem, czekałem na finały, sukcesy, o których marzyłem i w które wierzyłem. W Rosji z powodu problemów finansowych klubu i przede wszystkim rozłąki z najbliższymi w pewnym momencie modliłem się, żeby to się jak najszybciej skończyło, nie interesowało mnie nawet w jaki sposób.

Smutno czytać takie słowa, na szczęście to już wszystko koniec, a dalsza część rozmowy dotyczy już tylko przyjemnych spraw. Czytajcie>>

Więcej o:
Copyright © Agora SA