Zamieszanie z flagą, frustracje Sebastiana i bezradny Kimi, czyli o GP Chin słów kilka

Zaczynamy chyba ścigać się o trzecie miejsce. Dwa pierwsze zarezerwowane są dla pary z Mercedesa.

Pary, która po początkowych wyznaniach miłosnych przechodzi chyba pierwszy kryzys. Lewis zdecydowanie dominuje i choć Nico po wizycie w Szanghaju wciąż prowadzi w klasyfikacji generalnej, to jednak nie może być zbyt zadowolony, gdy trzeci raz z rzędu dostaje baty od kolegi. Uśmiechy niby jeszcze są, ale jakieś takie nie do końca szczere i jakby lekko wymuszone.

embed

Miłości nie ma też w Red Bullu, gdzie po raz kolejny Daniel Ricciardo z nieschodzącym z twarzy firmowym uśmiechem pokonał Sebastiana Vettela. Seb dostał nawet polecenie przepuszczenia Daniela, co skomentował sarkastycznie "To ma pecha".

 

Skoro nie chcesz Seb po dobroci...

 

Cały dzień był zresztą bardzo frustrujący dla Sebastiana, który został w pewnym momencie wyprzedzony przez Caterham Kobayashiego (Kobayashi postanowił się "oddublować", do czego miał prawo).

Z Chin niezadowoleni muszą także wyjeżdżać Felipe Massa i Kimi Raikkonen. Ten pierwszy zaliczył świetny start, ale uderzył lekko w bolid Fernando Alonso, co doprowadziło później do spędzenia miliona lat w pit stopie. I tyle z udanego wyścigu.

embed

Ten drugi zaś... to był po prostu jeden z tych dni, o których lepiej zapomnieć.

embed

Ale najważniejsze to zachować spokój bez względu na okoliczności.

embed

Na przeciwnym biegunie musi znajdować się Fernando Alonso, który wreszcie wbił się w tym roku na podium i jest jednym z głównych pretendentów do tytułu "best of the rest". Wynik dobry, kamerzysta zły.

 

Podsumowując, po świetnym GP Bahrajnu, ten wyścig nie powalał. Do tego stopnia, że pan od flagi postanowił zamachać nią okrążenie za wcześnie, czym wprawił Lewisa w pewną konsternację. Hamilton został poinstruowany, by jechać jeszcze jedno kółko, ale niepotrzebnie, bo według przepisów, jeśli zostanie pokazana flaga, wówczas wyścig kończy się bez względu na to, czy kierowcy przejechali wszystkie okrążenia lub czy został osiągnięty limit czasu. Najbardziej niepocieszony musi być Kamui Kobayashi - Japończyk awansował na 17. miejsce na ostatnim okrążeniu, które zostało w wynikach anulowane.

Spójrzcie tylko, kto wrócił do padoku!

embed

Jak my tęskniłyśmy! A Wy?

Lewis, idź do fryzjera!

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.