A Zbyszek Bródka i jego nowy najlepszy przyjaciel z Holandii jeżdżą sobie razem po wiosce olimpijskiej

Czyli dąsy się skończyły?

No proszę, kto by pomyślał. Koen Verweij stał się w ostatnim tygodniu najsłynniejszym Holendrem w Polsce, kiedy "bardzo żywiołowo" reagował po sensacyjnej porażce na 1500 metrów z naszym dzielnym strażakiem. Panczenista robił dramatyczne miny, krzyczał, płakał, rozdzierał szaty...

I zupełnie nie mógł pogodzić się z porażką. Na dekoracji kwiatowej wyglądał jakby chciał podrapać Zbyszkowi bukietem twarz, na medalowej już się nieco uspokoił i zachował spokój, choć ciągle spoglądał w stronę złotego krążka Polaka jakby chciałby się na niego zaczaić w mixed zonie i czmychnąć z nim za Ural.

Koen Verweij nienawidzi przegrywać. Ma trudny charakter. Nie popieram takich zachowań, bo trzeba umieć przegrać, aby potem wygrać. Jest wielu takich Holendrów, którzy potrafią się zachować. Ale zdarzają się typy takie jak on, nie chciałbym na takich trafiać - mówił Zbigniew Bródka tuż po ceremonii wręczenia złotego medalu olimpijskiego.

Okazuje się, że kilka dni wystarczyło na ochłonięcie i zakopane topora wojennego, ba, panowie wożą się teraz wspólnie na holenderskim rowerze po wiosce olimpijskiej! Takie sielskie obrazki zamieścił na swoim twitterze dziennikarz Polsatu Marcin Lepa z dopiskiem:

Taksówkarz Verweij. Co mu zostaje ;)

Może wspólny piknik?

No patrzcie jak fajnie!

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.