No proszę, kto by pomyślał. Koen Verweij stał się w ostatnim tygodniu najsłynniejszym Holendrem w Polsce, kiedy "bardzo żywiołowo" reagował po sensacyjnej porażce na 1500 metrów z naszym dzielnym strażakiem. Panczenista robił dramatyczne miny, krzyczał, płakał, rozdzierał szaty...
I zupełnie nie mógł pogodzić się z porażką. Na dekoracji kwiatowej wyglądał jakby chciał podrapać Zbyszkowi bukietem twarz, na medalowej już się nieco uspokoił i zachował spokój, choć ciągle spoglądał w stronę złotego krążka Polaka jakby chciałby się na niego zaczaić w mixed zonie i czmychnąć z nim za Ural.
Okazuje się, że kilka dni wystarczyło na ochłonięcie i zakopane topora wojennego, ba, panowie wożą się teraz wspólnie na holenderskim rowerze po wiosce olimpijskiej! Takie sielskie obrazki zamieścił na swoim twitterze dziennikarz Polsatu Marcin Lepa z dopiskiem:
Może wspólny piknik?
No patrzcie jak fajnie!