To się nie miało prawa zdarzyć! Justyna Kowalczyk ma ZŁOTY medal olimpijski

Złamana stopa, rywalki w wielkiej formie? Żaden problem, brawo Justyna!!! JEEEESTT!!

Ok, przyznamy bez bicia. Po pierwszym starcie, bo zdjęciach z pękniętą kością stopy, po występach Bjoergen, Johaug, Kalli, które przygotowały zabójczą formę, myślałyśmy... nie no, nie myślałyśmy o medalu. Szóste miejsce, to już prędzej.

My. Ciacha małej wiary.

Bo do biegu w swojej koronnej konkurencji 10 kilometrów klasykiem Justyna przystąpiła mocna jak zawsze. Prowadziła na każdym pomiarze czasu. Na ostatnim przed metą miała tak dużą przewagę, że w zasadzie już mogłyśmy zaczynać pisać ten tekst, ale oczywiście nie mogłyśmy, bo musiałyśmy oglądać do końca, poza tym nie można zapeszać takich rzeczy!

No ale jak Justyna wpadła na metę (i padła tuż za linią) z tak wyraźną przewagą nad Charlotte Kallą, jak później już na tym zjeździe przed stadionem było widać, że ani Bjoergen, ani Johaug nie dadzą rady, nie mają szans...

Jeszcze te piękne ujęcia niezwykle wzruszonej Justyny...

No po prostu magia. Tego się nie da opisać, żeby w takiej sytuacji, kiedy nikt od niej niczego nie wymagał... cóż może na wszelki wypadek powtórzymy raz jeszcze. Mamy drugi złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Zimą coś takiego się nie zdarzyło jeszcze w historii polskiego sportu.

A tak wygląda przepiękna klasyfikacja na koniec biegu. Przepiękna :)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.