Wow. Niby przejście Icemana do włoskiej ekipy od kilku dni było już właściwie pewne, niby wczorajsze pożegnanie Felipe Massy z fanami rozwiewało resztkę wątpliwości, ale dopiero teraz, kiedy Włosi wreszcie oficjalnie ogłosili, że "Fin dołączy do Fernando Alonso na kolejne dwa sezony" czujemy, że to stało się naprawdę i stało się coś wielkiego. I nie do końca wiemy co o tym myśleć. No bo tak:
1) Ostatni raz kiedy Kimi Raikkonen jeździł w Ferrari (sezony 2007-2009), rozwiązano z nim umowę rok przed czasem, a Fin miał Formuły dość na tyle, że zaczął ścigać się w rajdach.
2) Dlaczego Kimi, mimo wcześniejszych spekulacji, nie trafił jednak do Red Bulla? Właściciel zespołu Helmut Marko stwierdził kilka dni temu, że Ricciardo jest bardziej perspektywistyczny ze względu na wiek i "wie czego zespól do niego oczekuje". W przypadku kontraktowania dwóch mistrzów świata w jednym zespole obydwoje czuli by się w obowiązku być najlepszymi - argumentował Marko dodając, że trzymanie w ryzach dwóch takich charakterów jak Sebastian i Kimi byłoby niezwykle trudne. Czyli wszystko jasne - chcemy kolejnego giermka, a nie drugiego Vettela.
3) Rzecz w tym, że układ Alonso+giermek Massa funkcjonował przez długi okres w Ferrari. Ba, włoski zespół ostatni raz dwóch mistrzów świata jednocześnie zatrudnił ostatnio 60 lat temu! Fiasko rozmów Raikkonena z Red Bullem musi prowadzić do wniosku, że w Maranello obiecano mu równorzędny status kierowców, a to oznacza, że zespół będzie musiał zmienić organizacje pracy. Z nową sytuacją zmierzy się również Fernando Alonso, który wcale nie ukrywał, że marzy o pozostaniu Massy w drugim fotelu, a jeszcze kilka godzin temu pojawiały się sensacyjne doniesienia o ucieczce do Mclarena, z którym rozstał się po burzliwym sezonie 2007.
Teraz już wiemy, że przez najbliższe dwa sezony Alonso i Raikkonen będą jeździć razem w Ferrari. Jak myślicie, czy to jest dobry pomysł? Jak zareaguje Hiszpan? I czy rozmowy radiowe Kimiego w nowym sezonie będą wyglądać tak:
Co o tym wszystkim myślicie?