Bo dziś, jakby nie patrzeć był polsko-męski dzień na Wimbledonie, gdyż już od wczesnego popołudnia swoje mecze toczyli Łukasz Kubot i Jerzy Janowicz. Panowie nie zmęczyli się zanadto i nie dali nam ani pretekstu do nerwowego sprawdzania, czy tętno mieści się jeszcze w ogólnie przyjętej normie.
Łukasz 6:1, 7:5, 6:2 pokonała Igora Andrejewa i w nagrodę w II rundzie zagra ze zwycięzcą meczu Steve Darcis - Rafael Nadal, a więc... no same chyba wiecie, kto ten mecz powinien wygrać. Jerzyk również w trzech setach (6:2, 6:2, 6:2) pokonał Kyle'a Edmunda i jest prawdopodobne, że czeka go bój z Radkiem Stepankiem. Tak więc brawa dla panów, bo się należą, mission acomplished. Do grona szybkich zwycięzców dołączył również wspomniany Roger, no ale trudno się dziwić, bo on tu mierzy w finał i żaden Wiktor Hanescu mu nie straszny.
Jutro zaś do walki ruszą nasze siostry - Ula zagra z Amerykanką Mallory Burdette a Aga z Austriaczką Yvone Meusburger. Nie będziemy ukrywać, że obie są faworytkami swoich spotkań.
Swoją drogą, że tak wrócimy raz jeszcze do tematu Rogera - to może być jego ostatnia szansa na triumf w Wielkim Szlemie, nie sądzicie? My obawiamy się, że na innych nawierzchniach młodsi koledzy trochę mu uciekli, ale trawa, trawa to wciąż jest królestwo Szwajcara, dlatego tym razem nie będziemy się kryły z naszymi sympatiami i przyznamy się bez bicia, że jesteśmy w teamie czekoladek Lindt. Co oczywiście nie znaczy, że będziemy tu kogokolwiek hejtować. Po prostu fajnie by było, żeby tak jeszcze jeden, no jeszcze raz tu wygrał.
No spójrzcie tylko, nikt tak pięknie nie wygląda w bieli.
AP/Anja Niedringhaus
Nikt się w bieli z taką gracją nie porusza.
AP/Anja Niedringhaus
AP/Anja Niedringhaus
No musicie zrozumieć, że każda nawet najmniejsza myśl, że On mógłby po ewentualnej porażce zakończyć karierę wywołuje w nas stany depresyjne.
REUTERS/POOL