Niemcy - Hiszpania 8:1 i wielki wieczór Lewandowskiego. Takich półfinałów się nie spodziewałyśmy

Bayern i Borussia są już baaaaardzo blisko finału.

Bayern - Barcelona 4:0

Ok. Niby wiedziałyśmy, że Bayern jest w nieziemskiej formie, bije wszystko i wszystkich jak chce. Niby wiedziałyśmy też, że Barcelona jest w kryzysie, do półfinału ledwo doczłapała, w lidze też straciła parę, a w dodatku Messi nie w pełni sił. Ale mimo to spodziewałyśmy się wyrównanego meczu.

Nic. Z tych. Rzeczy.

To była najzwyklejsza w świecie rzeź. Domyślamy się tylko, że fanki Barcy musiały po meczu czuć mniej więcej to samo, co my jeszcze przed gwizdkiem na widok nowej fryzury Pique. No ale forma Katalończyków była mniej więcej tam, gdzie włosy jej obrońcy. Zdecydowanie nie na stadionie.

AP/Kerstin Joensson

Dziurawa obrona Hiszpanów pierwszy raz skapitulowała w pierwszej połowie za sprawą Thomas Muellera, a po przerwie niemiecka maszyna wbiła jeszcze trzy gole (odpowiednio Gomez, Robben i Mueller po raz drugi). I mówiąc maszyna, wcale nie mamy na myśli, że ktoś tu grał brzydko i siermiężnie. To nie był walec, to było nowiutkie eleganckie Porsche.

Barca zaś była bezradna. Zarówno w ataku, jak i w obronie. Zabrakło pomysłu, Messi nie był w stanie wziąć na siebie ciężaru spotkania, ale jego tłumaczy akurat uraz. To była zdecydowanie najdotkliwsza klęska tej drużyny w erze guardiolskiej i w sumie to nie dziwimy się, że wielu komentatorów uważa, że formuła tiki-taki już się wyczerpała.

PS. Oczywiście sędziowie znów dali ciała. Dwa gole dla Bayernu może i nie powinny były paść. Za to powinien być przynajmniej jeden karny dla Niemców. Pomijając już fakt, że do słabego sędziowania jesteśmy przyzwyczajone, w tym konkretnym wypadku jesteśmy niemal pewne, że sędzia nie wypaczył wyniku meczu. Bayern rozbiłby Barcelonę tak czy siak.

???? footyroom.com przez footyroom

Borussia - Real 4:1

Bayern bardzo wysoko ustawił poprzeczkę lokalnemu rywalowi, a Real wydawał się być mocniejszym zespołem niż Barcelona. I, tak, tak... znowu spodziewałyśmy się wyrównanego meczu. I znowu ze zdziwienia przecierałyśmy oczy.

Od pierwszego gwizdka to Borussia przejęła kontrolę nad meczem, już po 5 minutach świetną szansę miał Reus, ale Diego Lopez wybronił jego uderzenie. 3 minuty później nie miał już czego bronić. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Gotze Lewandowski wyprzedził Varane'a i wpakował piłkę o bramki z najbliższej odległości. Już wtedy byłyśmy z niego bardzo dumne.

Reszta pierwszej połowy była umiarkowanie atrakcyjna. Borussia kontrolowała grę, Królewscy bili głową w mur, ale bez jakiegoś przesadnego zaangażowania. Cierpliwie czekali na swoją szansę i się doczekali. Tuż przed przerwą graczom BVB wydawało się, że Reus był faulowany w polu karnym, ale nie był. Kiedy gospodarze się kłócili z sędzią, Real pomknął z kontrą i Ronaldo wyrównał. Dodajmy, że Mats popełnił przy okazji grubaśny błąd.

A po przerwie, po przerwie to już był Robert Lewandowski show. Polak strzelał jak natchniony, w 50, 55 i z karnego w 66 minucie. A Real patrzył i podziwiał. I nie był w stanie odpowiedzieć już do samego końca, bo nawet, gdy wychodziły mu jakieś akcje, to równie świetny mecz, co Robert, grał Roman Weidenfeller.

Robert LewandowskiRobert Lewandowski REUTERS/INA FASSBENDER

No i teraz Lewy rządzi w mediach polskich i zagranicznych. Trudno się dziwić, cztery gole w półfinale LM (w zasadzie to jeszcze Pucharu Europy) strzelono tylko raz w historii. W 1960 roku zrobił to legendarny Ferenc Puskas. Realowi do tej pory w LM nikt nie ustrzelił nawet hat-tricka. Że o pobiciu polskiego rekordu 10 bramek w Lidze Mistrzów (należał do Krzysztofa Warzychy) nie wspomnimy. I wielkie brawa, bo taki mecz w wykonaniu polskiego piłkarza, to my ostatnio chyba z Dudkiem widziałyśmy.

??? footyroom.com przez footyroom

Więcej o:
Copyright © Agora SA