Jack powraca!

Mamy nadzieję, że jego pies już psychicznie szykuje się na sesje na kanapie we wzorek z angielską flagą.

Dzień w którym Wilshere zawiesił swoje konto do dziś jawi nam się jako jeden z najczarniejszych dni w dziejach Twittera. Jego profil to było bowiem spełnienie marzeń każdej kibicki, która chciała wiedzieć, co dzieje się z jej ulubionym piłkarzem między treningami. A to wrzucił jakąś relację na żywo z akcji pieczenia naleśników. A to jakaś obezwładniająca fotka małego Archiego w stroju Arsenalu. A to pies na kanapie w angielską flagę . I wiecie, co? Te piękne, złote czasy właśnie oficjalnie powróciły.

Dokładnie wczoraj, 25 dnia miesiąca marca, w godzinach popołudniowych został przywrócony do życia profil @Jack Wilshere. Oczywiście nie mogło się obyć bez dodania odpowiednio reprezentatywnej miniaturki w garniaku:

embed

..i uaktualnienia krótkiego "o mnie", nad którego fragmentem brzmiącym "Proud father to son Archie" długo wydawałyśmy z siebie "Awww". Co jednak w tym wszystkim najważniejsze - pierwszy, historyczny wpis na przywróconym do życia koncie wyglądał tak:

embed

No dobrze, jakoś nie widzimy tutaj entuzjazmu, ale dajmy chłopakowi trochę czasu, przez te długie miesiące nieobecności mógł zapomnieć jak się odpowiednio spamuje/otagowuje i co gorsza, jak się dodaje słifocie. Właśnie, po tym pierwszym, dziewiczym, poleciały kolejne wpisy, o tym jak to wybrał się na mecz na Emirates, później jaki był jego wynik i tak dalej... i tak dalej... a żaden obrazek, żaden plik z końcówką ".jpg" nie pojawił się w załączniku.

Zacieramy ręce i czekamy. Dajmy mu czas na stopniowe "rozkręcanie się", a tymczasem oddajmy się spontanicznej radości z samego faktu powrotu Jacka do grona twitterowców.

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.