Z Koreą mieliśmy wygrać efektownie i wysoko. Wygraliśmy 33:25, ale przecież nie bylibyśmy w świecie reprezentacji Polski w piłkę ręczną, gdyby to od początku do końca był taki lekki i przyjemny mecz. Od dawna wiedziałyśmy, że wyróżniającą się cechą naszych szczypiornistów jest szlachetna rycerskość, która na przykład nie pozwala im nigdy wykorzystać gry w przewadze, albo nastukać słabszego rywala przewagą piętnastu bramek. A więc zdarzało nam się z Koreą remisować, albo prowadzić tylko jedną bramką. Na szczęście, podobnie jak z Serbią, druga połowa był dużo lepsza od pierwszej, wygraliśmy więc, względnie spokojnie, ośmioma bramkami.
Nie oznaczało to jednak końca nerwów na ten wieczór, musiałyśmy bowiem jeszcze śledzić wynik meczu Serbia - Słowenia i kilka razy zmieniać kibicowskie fronty. Serbia nie mogła wygrać ze Słowenią róznicą puktu, to bowiem oznaczałoby dla nas trzecie miejsce w grupie i mecz z Hiszpanią w 1/8 finału. Polscy kibice przeżywali więc ciężkie chwile, gdy prowadzenie w meczu zmieniało się parę razy, a Serbowie prowadzili właśnie ową jedną bramką. My, ze względu na swojego crusha na Jurę Dolenca...
...trzymałyśmy wiernie kciuki za Słowenię i nie zawiodłyśmy się! Słoweńcy wygrali 33:31, dając nam drugie miejsce w grupie. W 1/8 finału zagramy z Węgrami, w poniedziałek 0 21.30
Aha, no i musimy w końcu napisać to, o czym myślimy podczas każdego meczu, a o czym ciągle zapominamy. A więc na trzy-czte-ry: Kamil Syprzak jest soooooooo hooot.