Ale że jak to, Chelsea nie wygrała Klubowych Mistrzozstw Świata?

Zupełnie nie byłyśmy na to przygotowane.

Naprawdę. Prawie niemal miałyśmy już gotowy tekst o zwycięstwie Chelsea, zastanawiałyśmy się, czy John Terry będzie się wbijał na każde zdjęcie i czy Torres cyknie sobie focie z pucharem, ale za to bez koszulki.

Przyznajemy ze wstydem, że zawsze wydawało nam się, że KMŚ to taki spacerem dla klubów z Europy, że zawsze wygrywa je ten, kto wygrał Ligę Mistrzów, a jeśli nawet Rafa Benitez kiedyś ich nie wygrał, to był to wypadek przy pracy.

Cóż, nasza bufonada i etnocentryzm zostały skarcone, wypadek przy pracy Beniteza się powtórzył (przypadek?) a puchar Klubowych Mistrzostw Świata w górę wznieśli Brazylijczycy z Corinthians Sao Paolo, którzy wygrali z Chelsea 1:0. Co więcej, jako, że była to ich druga wygrana w KMŚ - zrównali się rekordem z Barceloną, która jak dotąd jako jedyna wygrywała rozgrywki dwa razy.

Ot i smuteczek. To znaczy oczywiście gratulujemy zwycięzcom, którzy pięknie się cieszyli i którym, jak widać, zależało bardziej, ale wiadomo, że bliższa ciału koszula więc... No i po prostu martwimy się o Chelsea, z którą dzieje się coś niedobrego. Torres znów marnował stuprocentowe okazje, a Gary Cahill, którego tak pokochałyśmy w zeszłej edycji LM, dostał w końcówce meczu czerwoną kartkę.

Jedynego gola zdobył w 69.  minucie Peruwiańczyk Guerrero, ten sam, który dał Corinthians awans do finału.

W naszej galerii możecie obejrzeć radość piłkarzy Corinthians i smutek Chelsea.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.