Chodzi oczywiście o całą aferę z wywiadami na podium po niedzielnym wyścigu o Grand Prix Abu Zabi. Zaczął Kimi, który zapytany o emocje po wygranej tłumaczył, że postara się więcej uśmiechać, bo ostatnim razem ludzie "gave him shit" no czyli, że się czepiali. I być może nikt by nawet nie zwrócił na to szczególnie uwagi, wiecie, to jest mamroczący Kimi, z którego ust "shit" brzmi jak "kurka wodna", ale taki dobór słownictwa rozochocił następnego w kolejce do wywiadów Sebastiana Vettela, który beż żadnych zahamowań w swojej relacji z wyścigi użył słów takich jak "bloody" i "fucked". (Nie będziemy tłumaczyć bo nam FIA zamknie stronę). Jeśli jeszcze nie widziałyście, możecie to teraz szybko nadrobić:
Nie wszystkim widzom, delikatnie mówiąc, spodobało się takie zachowanie, liczne skargi miały wpłynąć zarówno do Federacji jak i do transmitującej wywiad na cały świat stacji BBC. FIA postanowiła działać, Raikkonen i Vettel dostali oficjalne upomnienie, a do wszystkich zespołów w stawce wypłynęło pismo nakazujące ekipom temperowanie wypowiedzi swoich kierowców.
Jeśli sytuacja z publicznymi wulgaryzmami powtórzy się, wobec kierowców mają być wyciągane bardziej surowe konsekwencje. Na przykład jakie, dożywotni zakaz udzielania wywiadów? ;)
Nie no dobra, Federacja ma rację, prawda?